piątek, 28 września 2012

Po co psychodietetyka?

Taki tytuł miała dzisiejsza konferencja na SWPS. Niezwykle merytoryczna, choć prowadzona przez młodych prelegentów. Miałam przyjemność wiedzieć na żywo Dr. Zdrówko z programu Wiem co jem... Niezwykła charyzma i gigantyczna wiedza... WOW...

Mam też oczywiście wnioski.
Pierwszy: nie kłaść notatek na dachu samochodu, bo można odjechać i je ... zgubić:(
Drugi: osoby skupione na merytoryce żywieniowej, niezbyt dobrze radzą sobie z pracą motywtora w odchudzaniu. Coś wiedzą, coś czytają, widzą, że potrzeba, ale ... dalej nie wiedzą jak: jak prafrazować, jak odzwierciedlać, jak pytać... To duże tematy coachingowe i niewątpliwie przydatne w pracy z odchudzaniem ludzi.

W czasie konferencji dowiedziałam się, że warto kontynuować zainteresowania. Że temat ogromny i z ciekawymi możliwościami. Że wiele odkryć przede mną i przed całą branżą. Że choroby związane z otyłością to nie tylko cukrzyca i miażdżyca. Że tradycyjna medycyna przygląda się jak leczyć niektóre przypadłości jedzeniem (medycyna niekonwencjonalna już sporo na ten temat wie, ale z jakiegoś powodu jest pomijana). 

czwartek, 27 września 2012

5 przemian - początek

No i stało się... trafiłam do uzdrowicielki:) I mam specjalną dietę uzdrawiającą? I ja na tej diecie mam nabrać sił, uzdrowić relacje i łatwiej bronić swoich granic...

Na razie narzuciłam sobie etap przejściowy. Zrobiłam swoje tradycyjne zakupy i uzupełniłam je tym, co potrzebne w diecie, przeczytałam wskazówki i zaczęłam próbować jak to działa. Dieta jest oparta o 5 przemian i zasadnicza różnica w przygotowaniu potraw polega na kolejności ich dodawania. No i przyprawy... Kminek mielony... palce lizać.

Na etapie przejściowym jem to co w diecie, ale sięgam jeszcze - nawykowo - po stare produkty. U mnie to marchew surowa, herbata czarna, kawa, owoce. Niby nic, ale ułatwiają życie, gdy jest się w biegu.

Zmiana u mnie będzie polegała na dopasowaniu się... I to będzie najtrudniejsze:) Na razie jednak potrawy oceniam jako smaczne i wystarczająco wypełniające żołądek. I nauczyłam się robić kisiele i okazuje się, że taki kisiel z prawdziwym sokiem wypełnia żołądek cudownym ciepełkiem i zabezpiecza przed głodem:) Naprawdę:)

Druga duża zmiana to zioła, po 16.00. Nie udało mi się kupić wszystkich wskazanych, ale pierwsza próba nagietek + pokrzywa daje się wypić...

wtorek, 18 września 2012

piątek, 14 września 2012

A dzisiaj na śniadanie ... zupa

Moje obserwacje mojej diety, mojego metabolizmu i mojego stylu życia zaprowadziły mnie do namysłu nad mlekiem. Opinie o tym, czy jeść, czy nie jeść są rozbieżne. Jedni są zwolennikami, bo jednak wapń. Inni - przeciwnie - uważają że więcej wapnia znajduje się w serze. A jeszcze inni twierdzą, że mleko jest dobre tylko dla ... cieląt. 

Z mojej obserwacji wynika, że mleko i przetwory mleczne przestały mi służyć. Tak jakby w ostatnim czasie organizm zbuntował się przeciwko jakiemuś składnikowi (albo nawet kilku), albo przestał go trawić, co w krótkim czasie zaowocowało tym co mnie denerwuje - oponą dookoła brzucha. 

Gdy odstawiłam cały nabiał to okazało się, że większość tego co mnie karmiło dotąd to był nabiał. Stoją te biedne sery i jogurty w lodówce, ja patrzę na nie i nie otwieram... I mam dylemat. Nie wiem co mam jeść. Okazuje się, że to kolejny nawyk do zmiany. Nauczyć się żyć jakoś tak ... po wegańsku. Na razie sięgnęłam po kuchnię chińską. Oni nie znają naszego sera ani mleka. Stosują mleko kokosowe (w sumie to nie wiem, czy mogę. Potrzebuję sprawdzić), tofu i masę warzyw, orzechy, pachnące oleje... Za jakiś czas dam znać jaki efekt osiągnęłam. 

A dzisiaj na śniadanie była normalna zupa... Można? Można.

piątek, 7 września 2012

Nieco o ruchu w odchudzaniu

Mniejszy Rozmiar nabiera rumieńców...
Właściwie każdego dnia mam poczucie, że dzieje się tutaj coś nowego. Raz mam spektakularny pomysł, który za chwilę zostaje rozebrany części pierwsze.. i wtedy okazuje się, że nie ma w nim wiele do uchwycenia. Za chwilę wpadam na pomysł jak to co zostało mogłoby pracować, po chwili znowu uświadamiam sobie, że przecież rodzina i dzieci i nie dam rady dojeżdżać do miasta...

Jedno jest pewne. Dla sukcesu Mniejszego Rozmiaru ważne będzie wprowadzenie cykliczności i budowanie jej też u osób, które zechcą tutaj pracować. A jak odchudzanie to przecież ruch... Skupianie się na pracy wewnętrznej bez odniesienia do zasobów płynących z ruchu - nie ma najmniejszego sensu... Bo w ruchu jest największa siła - dla sukcesu w odchudzaniu i dla sukcesu w życiu.
Ruch nie tylko usprawnia metabolizm i zapobiega odkładaniu się tłuszczu. Ruch pobudza i wzmacnia układ krążenia, reguluje poziom cukru i cholesterolu we krwi, rozgrzewa, wzmacnia kości, wydłuża życie, wpływa na wzrost sprawności umysłowej i poprawia nastrój... To baza dla życia, do rozwoju, do działania...

Mój cel na najbliższe dni - znaleźć sposób na połączenie praktyki duchowej z ruchem. I wolałabym to widzieć w bardziej mi dostępnej przestrzeni: żadne tai-chi, joga czy karate, do uczenia których znowu należy się wiele lat przygotowywać. Myślę o czymś bliżej ludzi... Co pozwoliłoby mi poprowadzić warsztaty z udziałem znanych mi narzędzi i sposobów... Po prostu... i w ten sposób dałoby możliwość budowania pewności siebie u uczestników... Może pora na powrót do szkoły trenerów fitnessu... Może warsztaty ze spacerowania... A może jeszcze coś innego...