piątek, 29 kwietnia 2016

Corporate Breath

Marzę o tym, żeby moje grupy oddechowe też w korporacjach się odbywały:) Tutaj, na rysunku, co prawda joga, ale idea corporate breathe jest podobna: poczuj i zrób z tym to, co właściwe:)

W kręgu coachów i trenerów gadamy często o tym, że ludzie nie umieją odpoczywać. Że sami nie możemy w tej dziedzinie być autorytetami, ale się staramy. A taki Corporate Breathe to by było coś. Tak często jesteśmy przy innych ludziach, przy projektach, przy sprawach, a tak rzadko przy sobie i swoich potrzebach. A sukcesy odnoszą Ci, którzy mają czas zastanowić się nad tym, co teraz robią, gdzie są, czym się otaczają... Oddech w tym bardzo pomaga.

A za oddechem idzie rozwój inteligencji emocjonalnej. Tyle na ten temat powiedziano, a mam wrażenie, że mało kto w ogóle wie, o czym mówi. Inteligencja emocjonalna nie polega na komunikacji - choć też. Ani na kładzeniu spraw "kawa na ławę" - choć też. Ani na słuchaniu potrzeb innych ludzi - choć też. Konsekwentna praca z oddechem pozwala nam poczuć dużo więcej. Najpierw w sobie, potem w relacjach z innymi.

Wyobraź sobie, że siedzisz na spotkaniu i odkrywasz, że wszyscy w pomieszczeniu oddychają w innym rytmie - bo tak jest. A ty możesz sprawić, że te oddechy się wyrównają? Jak zmienia się atmosfera w pomieszczeniu? Jak zmienia się klimat rozmowy? Jak zmienia się głos Twoich rozmówców? Jakie jest teraz ich nastawienie do tematu rozmowy, albo do projektu, o którym rozmawiacie?

To tylko próbka możliwości, które daje praca z oddechem:) A 21 maja kolejny warsztat w metodzie BreathFlow. Serdecznie zapraszam.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Spotkanie po latach

Przyjechali.
Pojedli. Popili.
Trochę pogadali.
I nawet nie o pogodzie.

Nikt nikogo nie zdradził.
Kloszardów nie przybyło.
Nikomu nie przewróciło się w głowie.

Każdy bez społecznych funkcji.
I bez zobowiązujących wyróżnień.

Nie ma komu przyprawić gęby
ani oskarżyć o nadmierne zaangażowanie.

W stosownym czasie zniechęceni
do grania, śpiewania
i kolekcjonowania węży.

Bank talentów zamknięty.

Może otworzą w drugim pokoleniu.


środa, 20 kwietnia 2016

Darmowy udział w szkoleniu Złość się pięknie. Przestań się objadać

Serdecznie zapraszam. 
Dołącz do szkolenia on-line 
 
 
Złość się pięknie. Przestań się objadać.
Szczegóły TUTAJ

O czym będzie szkolenie
Złość się pięknie. Przestań się objadać

Złość się pięknie. Przestań się objadać to szkolenie z obszaru rozwoju osobistego.
Monika pomoże Ci uwolnić Twoje emocje i zrozumieć ich język. Nauczysz się, jak być pewną w tym, co robisz i nie obawiać się, że ktoś lub coś łatwo Cię uruchomi w sytuacji, gdy tego się nie spodziewasz.
Żeby zapanować nad emocjami MUSISZ znaleźć właściwe słowa. Dzięki właściwemu nazywaniu rzeczy staniesz się bardziej czytelna dla innych, a Twoje komunikaty bardziej precyzyjne. Ludzie będą czuli się przy Tobie komfortowo, a najważniejszy, że Ty ze sobą również. No, i zapanujesz nad codziennymi trudnościami. A jeśli należysz do osób, które podejrzewają, że ich otyłość wynika z osobistej wrażliwości czy nawet nadwrażliwości - tym bardziej skorzystasz ze szkolenia. 

W pięknym złoszczeniu się nie chodzi o to, aby zawsze i wszędzie dawać z siebie maksimum złości czy entuzjazmu. Sensem pracy, którą proponuję jest sprawić, abyś mogła wykorzystywać ten swój najcenniejszy i unikalny zasób w najlepszy dla Ciebie sposób, w życiu prywatnym i w biznesie.

piątek, 15 kwietnia 2016

Złość się pięknie

Miałam kiedyś tak, że nigdy, przenigdy się nie złościłam. Chyba, że na siebie.
Tak mnie wychowano, że wszyscy mieli rację, ale nie ja.
Boże, jaka to męczarnia, gdy coś leży na wątrobie i nic z tym nie robisz. Tylko się uśmiechasz. I udajesz, że temat Cię nie dotyczy.

Doszłam do perfekcji w udawaniu, że to, co dla mnie ważne jest nieważne. Tylko ciało nie mogło nadążyć. Wracałam do domu, siadałam do obiadokolacji i ... nie mogłam przestać. Tak pierwszy raz zdiagnozowałam przyczynę swojej otyłości. To, oczywiście, wcale nie pomogło mi schudnąć. Po prostu wiedziałam/poczułam, że coś ze mną jest nie tak. Że coś sprawia, że znajduję upust czegoś w taki osobliwy sposób.

Znowu coś nie tak!!!


Był jeszcze płacz. Taki przychodzący znikąd, nagle i wydawało się, że z błahego powodu. Stale budził wątpliwości.Wywoływał melanholię. Zatrzymywał w działaniu. Po nim robiłam się senna. Wiec spałam. Nie nadawałam się potem do życia.

Znowu coś nie tak!!!



Dużo mam takich osobistych historii. A to ktoś mnie oszukał, a ja z uśmiechem na ustach. A to ktoś mnie zwolnił z pracy, a ja z uśmiechem na ustach. A to, ktoś mi nie zapłacił, a ja z uśmiechem na ustach. Ktoś stale coś ode mnie chciał, a ja z uśmiechem na ustach. Robiłam coś za kogoś, oczywiście, z uśmiechem na ustach.

W końcu zrozumiałam, że nie da się tak dłużej. Że przeżyję nie swoje życie, jeśli czegoś nie zmienię.



Nauczyłam się pytać siebie o to:
  • dokąd zmierzam,
  • czy to, co teraz robię służy mnie i moim sprawom, czy może bardziej komuś,
  • jak się czuję z tym co robię?
Nauczyłam się też przeklinać. Boże, jak przyjemnie jest przeklinać. Te wszystkie wypasione słowa na S, P, D, K, i CH. Te wykrzykniki! To zabarwienie emocjonalne! Uwielbiam przeklinać! Uwielbiam czuć, jak energia przepływa przez moje ciało dzięki tym słowom.

Nauczyłam się oddychać. Rety, jak wspaniale jest znać ścieżkę swojego oddechu. Czuć, jak życie płynie za każdym razem, gdy nabieram powietrza, i gdy je oddaję. Doświadczać tej swobody, gdy z każdym wypowiedzianym słowem jestem bardziej sobą, jestem bardziej przy sobie, przy sprawach najważniejszych dla mnie. Podczas kłótni z mężem, gdy naprawdę doświadczam kobiecej furii czuję wyraźnie, jak płynie przeze mnie życie. Jak zdrowieją komórki, jak poszerza się moja osobista przestrzeń, jak zmieniam się ja, w siebie, bardziej.

Nauczyłam się zamykać sprawy, które mnie nie dotyczą i zajmować się sprawami, ważnymi tylko dla mnie. Ooooo, w zajmowaniu się sprawami ważnymi tylko dla siebie, jest wielka moc i siła. Nie, nie chodzi o egoistyczne "to moje - idź stąd". To byłoby słabe i nie warte uwagi. Chodzi o takie głębokie, płynące z głębi jestestwa "TO MOJE - IDŹ STĄD". Dotyczy realizacji każdego mojego pomysłu. Nie, nie takiego takiego byle jakiego pomysłu, ale jedynego, wyjątkowego i mającego sens pomysłu. A każda osoba, która mi w tym przeszkadza staje się wtedy wrogiem. Jestem gotowa gryźć i mordować. Ze złości i w zapamiętaniu. I z wielką lubością. I nie obchodzi mnie, co myślą wtedy inni. A na świecie istnieje tylu ludzi, którzy marzą o tym, aby zrealizować ich cele właśnie tą mocną i czystą energią autentyczności i prawdy. Więc zamykam drzwi i radykalnie. Oczywiście, że się nad tym zastanawiam, ale nigdy nie żałuję.




Nauczyłam się być odważna. Oceny innych mnie nie dotyczą, bo są obrazem ich rzeczywistości. Powiedz mi człowiecze najpierw, co sam przeżyłeś. A teraz, jesteś teraz bardziej gotowy posłuchać o tym, skąd ja się wzięłam? Jak z tej perspektywy wygląda Twoja ocena?

Nauczyłam się być pewna siebie. Nie istnieje na świecie ani jedna osoba, która by miała moje doświadczenie i która z łatwością zrealizuje zadanie, które ja dostałam. Zadanie bycia sobą. Zadanie przeżycia życia w swoim jedynym, niepowtarzalnym stylu. Zadanie uczynienia ze swojego życia świadectwa o boskim pochodzeniu człowieka.

Nauczyłam się odróżniać ludzi "dla siebie" i "od siebie". Staję obok i już wiem. Niektórzy mówią, że sprawiasz wrażenie, jak byś rozmawiała tylko z tymi, z którymi się dogadasz. To prawda. Szkoda mi czasu na ludzi, z którymi się nie dogadam. Ale czasem trzeba też z tymi drugimi. Nauczyłam się więc rozpakowywać język manipulacji na części pierwsze. To zawsze rozbraja rozmówcę, a mnie daje przestrzeń do rozmowy o tym co prawdziwe. Pomaga też budować moją ekspertyzę. Znacie to: "Pani jako ekspert powinna..." No to z tym też nauczyłam się sobie radzić.

Nauczyłam się wytrzymywać w cudzym płaczu. Płacz to ważny element komunikacji. A odpowiedzialny płacz jeszcze ważniejszy. Towarzyszyć w płaczu to coś innego niż przytakiwać płaczowi.



Znalazłam swoją strefę mocy. Długo wierzyłam, że trzeba w życiu wychodzić poza strefę komfortu, żeby się rozwijać. Ale teraz mam to gdzieś. Po co mam gdzieś wychodzić, poza swój komfort, skoro tu gdzie jestem mi dobrze? W mojej strefie mocy jestem tym, kim chcę być. Wiem, co mi daje przyjemność. Wiem, jak spędzam swój wolny czas i wiem z kim. Wiem, co mogę zrobić, żeby wszystko się powiodło. I wiem, kto i kiedy próbuje mnie z tej strefy mocy wyciągnąć. Wtedy gryzę i kopię. Nawet morduję. Złoszczę się bardzo!

Nigdy nie żałuję. Robię to, co mi służy w pierwszej kolejności (oczywiście, że rodzina jest poza skalą - jest na osobnej skali, priorytetów). A gdy coś mi służy, to jak mogę tego żałować? Cieszę się ze swobody, którą daje mi nie żałowanie. Często za to spinam się z moją mamą, której przeszkadza to moje "nie żałowanie". Ale wolę tak niż zastanawiać się "co by było gdyby" i "co inni powiedzą".


Co z tego dla Ciebie?
  1. Daj sobie czas. To wszystko, o czym Ci napisałam zajęło mi mnóstwo czasu. Możesz to przyspieszyć podczas terapii lub podczas warsztatów (najbliższy 23-24 kwietnia), albo w dowolny inny sposób.
  2. Rozpoznaj, co Cię uruchamia. Stwórz listę słów na które reagujesz lepiej, a na które gorzej. Stwórz listę sytuacji, które Cię uruchamiają. Jak reaguje Twoje ciało, gdy to słyszysz/widzisz? Dostajesz wypieków czy może Cię te słowa paraliżują i już nie możesz nic? A może krzyczysz "Nie! Nie! Nie!" Ja tak mam, jak mi zza samochodu wyrasta nagle żul/żulerka, żeby coś ode mnie wydębić.
  3. Zaufaj sobie. Jak czujesz, że coś jest NIE OK, to jest prawda. Nie wiesz, dlaczego jest nie OK, dowiedz się, ale się nie poddawaj. Dowiedz się i sprawdź ze sobą, czy to prawda. Odkąd zawierzyłam swojej intuicji, nigdy źle na tym nie wyszłam.
  4. Doświadczaj różnych stanów. Mocno. Gdy masz potrzebę się śmiać - to się śmiej. Gdy masz potrzebę płakać - to płacz. Doświadczaj tych różnych stanów, pozwalaj sobie na skrajności. Tylko wtedy rozpoznasz, co jest Twoje i jaki rodzaj reakcji jest dla Ciebie właściwy. Dla mnie właściwe jest zatrzymywanie w uważności. Często się zapędzam, ale dostrzegam znaki, gdy się zapędzam. I wracam. Nie boję wracać. Wieżę w to, co mówi mój trener - Łukasz - czasem trzeba się zatrzymać, a nawet cofnąć, żeby pójść do przodu. To działa. To praktykuję. Tego uczę. 
  5. Miej własną strefę mocy. Załóż zeszyt, w którym zapisujesz rzeczy, które Ci się udały, sprawy w których jesteś dobra, marzenia, także te najskrytsze. MUSISZ wiedzieć w czym jesteś dobra, aby poczuć tę własną moc.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Jedzenie jest ekstra. Tłuszcz w sensie oliwa. Cz. 2

Dzisiaj o oliwach.

Do czego organizm potrzebuje oliwy? Tłuszczy w ogóle?
Do tego, żeby pomagać składniki odżywcze rozprowadzać po organizmie, do każdej komórki naszego ciała. Tłuszcze odpowiadają też za gospodarkę hormonalną. Dawne przekonanie, że tłuszcze to zło, pora włożyć do lamusa. Tłuszcze są ok. Tylko trzeba wiedzieć, które wybierać.

Złe tłuszcze:
  • te, w których smaży się mięso, a w szczególności te w barach szybkiej obsługi,
  • te utwardzone, typu margaryna. Znajdziesz je w wyrobach przemysłu cukierniczego i piekarniczego: ciastka, ciasteczka, czekoladki, cukierki, chipsy a nawet w daniach warzywnych,
  • te zawarte w mięsie, a w szczególności w mięsie produkowanym w wielkich hodowlach
  • oleje rafinowane - nazwa "roślinne" ma za zadanie Cię zmylić. Powstały w taki sposób, że żadnych wartości odżywczych w nich już nie zostało
Jak ich nie zjadać? Po prostu czytaj etykiety. Wybieraj produkty ze sprawdzonych źródeł. Im krótsza lista dodatków, tym lepiej.

Dobre tłuszcze:
  • nasiona, orzechy
  • awokado
  • tłuste ryby
  • jaja
  • chude mięso (już wiesz, że ze sprawdzonego źródła)
  • oleje nierafinowane - zwykle mają mętną konsystencję i nie warto ich maks. podgrzewać. Oliwa z oliwek, olej lniany, olej sezamowy, olej orzechowy - i jakie sobie wymarzysz. Używamy na zimno, w sosach vinegret, dressingach i po prostu. Np. z octem balsamicznym. Do smażenia nadają się za to olej kokosowy.
 W następnym odcinku przykłady, jak zrobić oliwy aromatyzowane.



P.S. W magazynie "Kuchnia" konkurs na fotę własnej oliwy z magazynem.
P.S. 23-24 kwietnia szkolenie Złość się pięknie. Przestań się objadać. Zapraszam:)

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Jedzenie jest ekstra! Cz.1

Mało kiedy podczas pracy z Wami podczas sesji trafia się rozmowa o smakach, o kuchni, o pasji gotowania.

Na pewno nie mogę generalizować. Za 20 lat pracy jako Wasz motywator i terapeuta odchudzania będę miała lepsze statystyki. Ale już dzisiaj widzę, że Wasze jedzenie jest nudne. Że uciekacie od niego. Czy to kwestia wychowania w katolickiej kulturze, w której to, co przyjemne jest niebezpieczne, czy to brak czasu a może nawet brak zainteresowania tym, co na talerzu? A może warto szukać jeszcze głębiej? Od czego zacząć? Od podzielonej na chłopską i szlachecką kulturę, z której wyrastamy, i w której jedni mają wszystkiego więcej i mają lepiej od innych? A może wspomnieć o budowaniu naszej tożsamości po wojnie, w której - z powodu braku elit - uczymy się wszystkiego od początku i na własnych błędach, także smaków, stylu jedzenia i w ogóle stylu życia? Zmiany w tym obszarze wydają się być wymagające i ... drogie.

Jakiś czas temu pracowałam z Klientką, której kuchnia była zdecydowanie nudna (i kaloryczna). Podstawą w jej diecie był chleb, potem ziemniaki, oczywiście mięsa, wędliny, pasztety. Niewiele warzyw i owoców. Ciało ewidentnie domagało się dożywienia. Pani bywała często zmęczona, a rany (pooperacyjne) słabo się goiły. Pani zdecydowała się pójść w ruch eko. Eko pasztety, eko chleby, eko kiełbasy, ale szybko zorientowała się, że płaci zdecydowanie więcej za produkty, które może sama zrobić w domu.

I zaczęło się... Jak przyrządzić pasztet, żeby był taki smaczny? Jak przygotować szynkę, żeby była taka różowiutka, jak w sklepie? Źle się czuję po wędzonym... Warzywa są nudne... To mi nie smakuje... Sałata szybko się psuje...

Cóż, producenci dobrze wiedzą, co zrobić, żeby nam smakowało. Stać ich na to, żeby badać preferencje smakowe konsumentów. Żyją z tego, że kupujemy więcej swoich ulubionych produktów. Dlatego w gotowych potrawach, a także w produktach, które wyglądają dobrze, znajdziecie cukier, sól, dodatki smakowe, spulchniacze i utrwalacze. Tego nie znajdziecie w produktach domowych - chyba, że sami je dodacie.

Eksperymentujcie więc z ziołami, oliwami, chrzanem, szafranem, goździkami. Eksperymentujcie z kuchnią wg 5 przemian. Ileż ziół używa się, żeby utrzymać równowagę w organizmie:) Eksperymentujcie z mieszankami przypraw. Eksperymentujcie z porami roku. Latem schłodzą Was: mięta, bazylia, koper, estragon. Zimą rozgrzeją: chilli, chrzan, wasabi, imbir. Eksperymentujcie z oliwami. Dressingi uczynią z sałaty coś więcej niż mieszankę warzyw i owoców. Zaopatrzcie swoją kuchnię w niezbędne przyrządy. Dobry robot, przyjazny blender, poręczna obieraczka do warzyw, wok, patelnia, kiełkownica. To narzędzia zadowolonego ze swojego efektu kucharza. Faszerujcie, zawijajcie, mieszajcie, duście, pakujcie do pudełek, blendujcie itd...

W następnych częściach tego artykułu spodziewajcie się więcej informacji o tym, jak ziołami urozmaicić swoje gotowania. No i jak może być łatwiejsze, także w pracy...


Jedzenie jest ekstra. Trzeba tylko się odważyć to poczuć:)