Ostatnio znajoma zapytała mnie, ile schudłam, odkąd biegam... Odpowiedziałam, że właściwie poza ubraniami nie widzę różnicy. Ciało mi się wysmukliło, ale na wadze spadku nie widzę. Raczej po ubraniach widzę, że jest dobrze. A do tego mam sprężysty krok, zarysowaną talię, mocne nogi... i apetyt na wszystko:)
Moja znajoma walczy ze swoim ciałem bieganiem. Wchodzi na wagę często, krytycznie przygląda się wynikowi oraz samej sobie w lustrze. Czeka... niecierpliwi się... przebiera nogami... chce już mieć to, co wymaga czasu. Jej ciało reaguje zdziwieniem na to, co się dzieje... Nie wierzy w regularność, więc potrzebuje czasu, by przestawić się na intensywny tryb spalania.
Zaletą tego trybu jest to, że możesz jeść właściwie wszystko i do woli. Twój organizm niczego nie magazynuje, bo wie, że za chwilę dostarczona mu zostanie kolejna porcja paliwa. A nawet jeśli zdarzy Ci się nadmiar, zostanie w krótkim czasie zamieniony w energię potrzebną do ruchu...
Jeśli się nie ruszasz w ogóle - wymyśl formę, która będzie dla Ciebie przyjemna i jednocześnie pobudzi Twoje serce do nieco szybszego działania. Po mojej ulicy jakiś czas temu zaczął jeździć na rolkach Pan, na oko 60letni+. Jeździ do dzisiaj i pokonuje całkiem solidne odcinki. Przyjazne dla kręgosłupa jest chodzenie z kijami, a dla kolan wchodzenie po stopniu (step). Basen, wspinanie się, sporty ze zwierzętami itd... Tyle przyjemności dla zdrowia i figury:)
A niżej, co mam z biegania:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz