Gdy pracuję z Klientami, którzy marzą o szczupłej sylwetce, bardzo szybko jasne staje się, że jedną z przyczyn ich otyłości jest nadmierny stres... a właściwie słaba umiejętność właściwego radzenia sobie z nim.
Decydują się na pracę ze mną, bo czują się jak w matni. Nadmiar obowiązków i spraw do załatwienia sprawia, że ich życie przypomina pracę strażaka. Ścigają się z czasem, realizują doraźne rozwiązania, przestają wierzyć w planowanie. W tym wszystkim często gubią łączność ze swoim ciałem i ... przybierają na wadze. Nie słyszą sygnałów z organizmu o sytości albo pozwalają na zbyt długie okresy głodu, co z kolei - paradoksalnie - także sprzyja tyciu.
Gdy przychodzą, deklarują, że potrzebują działać szybko..., że nie chcą stracić ani chwili... Pragną sukcesu już... jutro... Dobrze znają fizjologię odchudzania... I nie rozumieją dlaczego nie działa... Wewnętrzny chaos nie daje im możliwości zatrzymać się na chwilę. Wizja o samym sobie, który się nie wyrabia przytłacza, wywołuje stres, w którym łatwo działa się nawykowo lub znajduje rozwiązania niedopasowane do siebie (np. diety cud)...
A zestresowany organizm potrzebuje uwagi... Potrzebuje, by go dokarmić różnymi smakami (i składnikami mineralnymi) i odświeżyć solidną porcją tlenu. Każda porcja świeżego jedzenia oraz ruchu przybliża człowieka do równowagi. Po 20 minutach ruchu zaczyna się spalanie tkanki tłuszczowej, tlen który z krwią przedostaje się do komórek odżywia i dodaje energii, poprawia metabolizm, wpływa na mózg i na jasność myślenia. Łatwiej więc planować i znajdować nowe rozwiązania dla starych problemów. Zwykła fizjologia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz