Nie wiem, czy wiecie, ale jeszcze przez 5 lat po schudnięciu Wasze ciało będzie pracowało, żeby odrobić straty:)
Zdziweni? Na pewno:) Ciało to doskonały mechanizm... ale w przypadku odchudzania rzeczywistym problemem jest ta jego niesamowita zdolność do "regeneracji".
Aby utrzymać swój wynik konieczne jest więc codzienne pielęgnowanie wypracowanych w diecie nawyków. Każdy ma inne, bo na każdego działa coś innego... I każdy potrzebował co innego zmienić, aby jego odchudzanie było skuteczne...
- jedni potrzebują jeść częściej (5-6 razy dziennie),
- inni potrzebują nauczyć się gotować "lżej", czyli jeszcze wcześniej zrobić dobre dla swojego odchudzania zakupy,
- jeszcze innym wystarczy, że dodadzą trochę aktywności do swojego życia, albo sprawią, że ta aktywność będzie regularna
- kolejni potrzebują dobrze zaplanować każdy dzień...
- a inni poradzić sobie ze sobą w czasie spotkań rodzinnych i z przyjaciółmi, gdzie tradycja nakazuje siedzieć i jeść (nikt normalny nie wytrzyma gapienia się na jedzenie, które jest w zasięgu ręki),
- itd...
I tutaj uczciwie wam powiem, to mega trudne... Utrzymanie nowych nawyków, podczas gdy stare utrwaliliśmy przez całe życie... Gdyby nie moja rodzina, ja z całą pewnością wróciłabym do starej wagi (jak parę razy wcześniej). Moja metoda więc na osiągnięcie mężowego wsparcia to: lepsza komunikacja... Po prostu mówię o tym, co się u mnie dzieje i proszę męża o pomoc... A on to przyjmuje z radością:)
Przykład z wczoraj...
Wyobraźcie sobie, co robiła moja doskonała maszyna - moje ciało - gdy nie jadłam od śniadania (to było straszne). Dostępne wieczorem jedzenie natychmiast lądowało w moim żołądku - aż do bólu. Potem, gdy odzyskałam nieco więcej świadomości czułam, jak mnie ciągnie w stronę lodówki, żeby cokolwiek...cokolwiek chwycić i zjeść... Świadomość tego, że każda nadmiernie spożyta ilość pożywienia zamieni się w tłuszcz nico mnie zatrzymywała, ale... tylko troszeczkę...
Na szczęście mąż usłyszał, że nie jadłam cały dzień i jestem gotowa pożreć wszystko co jest w moim zasięgu, więc proszę go, żeby zajął się kuchnią i kolacją dla dzieci... Jest konieczne, abym nie wchodziła do kuchni w ogóle... I tak się stało... Padnięta ze zmęczenia i z głodu zasnęłam przed telewizorem, a on dzielnie przygotował kolację dla chłopców:) Nie musiałam w ogóle wchodzić do kuchni...
Jeśli więc masz w swoim odchudzaniu obszar, który jest konieczny do zmiany, ale nie wiesz jak rozejrzyj się wokół siebie... Z całą pewnością nie musisz przerabiać tego sama... Będzie ci łatwiej z kimś...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz