Dzisiaj trudny dzień... Po kawie drobne śniadanie, potem komputer, potem masa spotkań, potem bankiet i wino... Mało czasu na jedzenie... Mało siły na ruch...
Przypomniałam sobie dzisiaj, jak każdego dnia przygotowywałam jedzenie do pudełek, jak planowałam posiłki, jak dbałam o ich jedzenie... Nie miałam czasu podjadać ani grymasić. Chudłam powoli, systematycznie... Uczyłam się nowych smaków i nowych zachowań. Z czasem - po diecie - rozluźniłam się. Zmieniłam też styl pracy. Przy biurku siedzę wieczorami, w ciągu dnia zaś w biegu... Taki tryb życia nie sprzyja regularności... Stale zastanawiam się, co zrobić, by uratować jej szczątki i rzeczywiście dbać o siebie...
Poniżej spisałam swoje pomysły na zachowanie potrzebnej regularności. Przy czym - okazuje się - najważniejsze jest planowanie, a najbardziej przewidywanie działań i dopasowywanie się z jedzeniem do nich... I tak:
- w torebce: jabłko, banan, jogurt pitny, kanapka z pełnego ziarna, z warzywami;
- jeśli spotkanie w porze lunchu to najlepiej w restauracji... najlepiej w takiej, która serwuje zdrowe jedzenie,
- długi spacer między jednym spotkaniem a drugim lub zaplanowanie sportu w przerwie między spotkaniami (np. basen)...
- parkowanie auta w znacznej odległości od miejsca spotkania i ... spacer.
- do picia głównie: woda i herbata, ostrożnie z kawą, bo wypłukuje magnez i w ogóle jakiś taki ciężar,
Na razie tyle, ale tych pomysłów niewątpliwie będzie więcej... Najważniejsze, by nie dać się pędowi i znajdować czas na ruch. Bez niego każda dieta jest męczarnią...
Ciekawostka: w czasie spotkania Klient wyjął kanapkę i ją po prostu zjadł... Można? Można...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz