No, i się dobrze bawiliśmy:)
Ładny
film. Nie wiem, co tam eksperci od filmoznastwa, dla mnie było ok.
Sceny spójne, bohaterowie wyraziści. No i ładni. Wszyscy. Ciemnoskórzy i
Tarzan wspaniale biegali po dżungli. No i huśtali się na lianach. I
rzucali się ze skały. Tarzan wspaniale poradził sobie w walce ze swoim
małpim bratem i cudownie przekonał strasznego wodza do swojej racji. Do
tego pazerni biali zostali zeżarci lub stratowani przez zwierzęta. A
pociętą w walce skórę można łatwo zszyć, jak się złapie groźne mrówki i
urwie im się odwłok:P
Dla
każdego, coś miłego:) Ja jako mama ucieszyłam się z przepięknych scen
całowania się i ratowania ukochanej z opresji. Jako kobieta - patrzyłam
na boskie ciało aktora i wszystko mi jedno kto go grał. Razem
zachwycaliśmy się przyrodą i tym, jak Tarzan cudownie dogaduje się ze
zwierzętami. Jak lwy przyjaźnie witają Tarzana, a małpy rzadzą w lesie.
Przykro nam było patrzeć, co biali robią z ciemnoskórymi i jak na nich
zarabiają. Młody się uśmiechał, więc mu się podobało. Ale po filmie wolał opowiadać mi o superbohaterach, których narysował:P
A
na końcu wszystko się dobrze skończyło. Krew nie lała się strumieniami.
Seks był, ale jakby go nie było. Rozrywka z całą pewnością dla rodziny z
nieco podrośnietymi latoroślami. Jest też szansa, że zapuszczeni
ojcowie się zmotywują do pracy nad ciałem, jak popatrzą co wyrabia boski
Alexander Skarsgård.
Alexander Skarsgård.
A co o diecie? Bo Paleo fajnie się spina z tym filmem... Otóż, w filmie jedli niewiele. Ukochana Tarzana jadła coś na statku i trudno powiedzieć, co to było. Coś jakby kotlet panierowany. No i Tarzan jadł jeszcze... mrówki:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz