Drodzy przyjaciele, wybaczcie, dzisiaj trochę o Was:)
Gdy patrzę jak mocujecie się ze swoim życiem, to jest mi cholernie przykro... Żyjecie w pędzie, zakręceni licznymi obowiązkami, mówicie, że ktoś kradnie Wam co chwila czas... Poszukujecie sensu, ale... go nie widzicie... Rodziny traktujecie jak siłę blokującą Waszą energię... Zamiast tworzyć, działać, iść do przodu czekacie aż coś się samo zmieni... I nie zmienia się nic... Od wielu lat nic... Tylko dzieci coraz starsze.. i bardziej krytyczne...
Obserwuję, jak wielu z Was brakuje zdrowia, a zaraz za nim energii do życia... Smutno mi, gdy słyszę, że czekacie na emeryturę - bo przecież tyle jest do zrobienia... I wiem, że mój przykład, jakoś jest dla Was bolesny. Udajecie, że go nie widzicie... Bo gdybyście go dostrzegli musielibyście skończyć z wymówkami...
Czy Wasze życie na pewno jest oparte o solidne fundamenty?
Czy możecie sobie wyobrazić, że przejmujecie kontrolę nad jedną sferą i to rezonuje także na inne sfery?
W jaki sposób wzięcie kontroli za to jak wyglądacie i jak się czujecie będzie miało wpływ na sferę zawodową?
Z doświadczenia wiem, że energia, którą daje dobre jedzenie niezwykle sprzyja kreowaniu...
Z doświadczenia wiem, że głodzenie się (np. w pracy) potęguje stres i blokuje kreatywność...
Z doświadczenia wiem, że dobrze odżywione ciało nosi mnie dokąd zechcę, pracuje tak, jak ja chcę, daje wiele nowych możliwości... Dzięki zdrowej trosce o siebie uśmiecham się do moich dzieci, mam ochotę poznawać nowych ludzi, jechać do miasta, żeby się z nimi spotykać...
Tak to właśnie działa. Kontrolowanie jednej sfery przenosi się łatwo na inne. Uporanie się z jednym tematem przynosi ulgę i gotowość do zmierzenia się z innymi. Przyjrzyjcie się co macie na talerzu... Naprawdę, to ma moc zmieniania rzeczywistości:)