Właśnie oglądam "Szkołę przetrwania" na Discovery. Ileż radości daje człowiekowi widok jedzenia... Choćby nawet się (jeszcze) ruszało i w ogóle nie przypominało tego, co znamy z talerza. Widok białka zwierzęcego przynosi człowiekowi ulgę i daje nadzieję na przetrwanie... A do tego to poczucie dumy z dobrze wykonanej pracy...
W cywilizowanym świecie także czerpiemy radość z jedzenia. Koncerny żywienionwe robią wszystko, byśmy jedli więcej i częściej. Byśmy znajdowali radość w spożywaniu ich produktów. Gotowe są wypełnić je takimi ilościami niezdrowych składników, byśmy znajdowali jeszcze więcej przyjemności w jedzeniu. Byśmy nie musieli się wcale wysilać...
Otyłość nie bez powodu nazywana jest chorobą cywilizacyjną. Od ok. 100 lat żyjemy tak lekko jak nigdy dotąd. Jedzenie niemal samo wpada nam w ręce. Wiele go też wyrzucamy...
Dzisiaj, żeby mieć dobrą figurę i dobrą masę potrzebujemy wiele zdrowego rozsądku. Nawet jedzenie produktów bio- czy organic- nie zwalnia nas z obowiązku myślenia. W nich także jest wiele składników, które zaburzają równowagę organizmu...
Jak więc żyć? Zachować rozsądek... Nie dawać się stresowi... Ograniczyć cukier, tłuszcz i alkohol. Mieć przyjaciół... Mieć pasję.... Żyć. Po prostu...