Taką cudną jedzeniową mandalę przygotowała Małgosia Siemieńska:-D
Obserwuję podczas sesji, że wiele z Was jest znudzonych swoim jedzeniem.
Tak, tak... te same smaki, mało ziół, niewiele kolorów. A jedzenie jest
ekstra :)
Życzę Wam na te święta dużo kreatywności przy świątecznym stole. I wybieracie to, co wam służy.. Dobrze służy :)
poniedziałek, 28 marca 2016
sobota, 19 marca 2016
Kwestia normalności
Jednym z motywów ludzi, z którymi miałam zaszczyt pracować w odchudzaniu jest kwestia NORMALNOŚCI. Moi Klienci, w większości, są przekonani, że w odchudzaniu nie nie jest normalne. Kiedy pojawia się ta wątpliwość (albo jeszcze lepiej pragnienie), zawsze pytam wtedy "normalne, czyli jakie?"
I wtedy okazuje się, że normalne znaczy:
- bez wysiłku,
- bez wyróżniania się,
- bez robienia wokół siebie szumu i tłumaczenia się z bycia na diecie,
- brak wyrzutów sumienia po jedzeniu,
- bez stresu, że się nie uda,
- smacznie,
- wystarczająco dużo, żeby nie być głodnym.
- bez stresu, że się nie uda,
- smacznie,
- wystarczająco dużo, żeby nie być głodnym.
Skąd ta potrzeba normalności?
Moim zdaniem z porównywania i z oceniania. Te dwie, hmmm... zdolności, sprawiają, że same sobie obniżamy jakość życia. To, co dobre dla jednej osoby, będzie zdecydowanie złe dla innej. Warto o tym wiedzieć i przestać zaglądać ludziom do koszyka i do talerza. Lepiej poznać własne preferencje, oczekiwania i potrzeby. Wiedzieć, co jest dobre i karmiące z perspektywy własnego ciała, zdrowia, kondycji, planów na przyszłość? Które dania, które potrawy, jaki sposób ich przygotowywania jest uskrzydlający, twórczy itd...
Gdy jesteś chora na otyłość (nazywam tak tendencję organizmu do tycia w każdych okolicznościach) Twoja normalność ZAWSZE będzie inna od normalności człowieka, który nie ma takiego problemu. Dlatego ja zajęłam się tym tematem. Chcę, jako osoba taka jak Ty - zarażona otyłością - każdego dnia pokazywać Ci, udowadniać Ci, że wszystko z nami jest ok. To taki mój sposób na motywację i zaangażowanie w ciężką pracę. A dla Ciebie, mam nadzieję, inspiracja do wytężonej pracy ze sobą.
Na początek:
Moim zdaniem z porównywania i z oceniania. Te dwie, hmmm... zdolności, sprawiają, że same sobie obniżamy jakość życia. To, co dobre dla jednej osoby, będzie zdecydowanie złe dla innej. Warto o tym wiedzieć i przestać zaglądać ludziom do koszyka i do talerza. Lepiej poznać własne preferencje, oczekiwania i potrzeby. Wiedzieć, co jest dobre i karmiące z perspektywy własnego ciała, zdrowia, kondycji, planów na przyszłość? Które dania, które potrawy, jaki sposób ich przygotowywania jest uskrzydlający, twórczy itd...
Gdy jesteś chora na otyłość (nazywam tak tendencję organizmu do tycia w każdych okolicznościach) Twoja normalność ZAWSZE będzie inna od normalności człowieka, który nie ma takiego problemu. Dlatego ja zajęłam się tym tematem. Chcę, jako osoba taka jak Ty - zarażona otyłością - każdego dnia pokazywać Ci, udowadniać Ci, że wszystko z nami jest ok. To taki mój sposób na motywację i zaangażowanie w ciężką pracę. A dla Ciebie, mam nadzieję, inspiracja do wytężonej pracy ze sobą.
Na początek:
- znajdź produkty, które Ci służą i które lubisz.
- znajdź swoje "pory karmienia"
- i zorganizuj swój dzień tak, aby móc naprawdę się o siebie troszczyć.
Gdy szukasz swojej szczupłej "normalności", to szukasz tak naprawdę zachowań, które sprawią, że będziesz mogła żyć tak jak lubisz, ale z intencją osiągnięcia wspaniałego, wymarzonego wizerunku i szczęścia (tak, tak, wiele z was wskazuje, że jak schudnie to będzie szczęśliwe).
A gdy skupiasz się na tym, co dla Ciebie ważne i dobre, okazuje się, że w Twoim otoczeniu pojawiają się ludzie, którzy mają tak samo jak Ty. Też się uczą nowego stylu życia, albo szukają przyjaciół, którzy potrafią powstrzymać się od porównywania i oceniania. I już masz swoją normalność, w której na obiad zjadasz sałatę, a na śniadanie śledzia:P
środa, 16 marca 2016
Złość się pięknie. Przestań się objadać
Nowy warsztat:)
To było tak, że siadłam i miałam zrobić coś dla projektu z hotelem, który budujemy.
Ale jak siadłam i zaczęłam czytać, to mi się przypomniało, że miałam coś małego dla klubu fitness przygotować, bo obiecałam. A jak zaczęłam pisać to wyszedł... dwudniowy warsztat - przegląd emocji - Złość się pięknie. Przestań się objadać.
Tak to jest z tą kreatywnością. Wrzucasz do młynka i chcesz, żeby wyszło zaraz. A to się miele, miele, miele, i któregoś razu wstajesz, patrzysz i widzisz, że masz. I skaczesz z radości, że Ci się udało zrobić coś ciekawego.
Jak zaczynałam z Gabinetem Wspierania w Odchudzaniu, to Asia, która mi pomagała wtedy zaplanować działania kazała mi zrobić produkt. I coś tam zrobiłam, ale to mnie w ogóle nie inspirowało. Nie czułam, że daję coś nowego. Ale już wtedy było o emocjach. I od tamtej pory się mieliło. No i dzisiaj jest :) I rozpiera mnie energia. Chciałabym tylko tym się zajmować.
Projekt dla hotelu rozgrzebany - maszynka miele, miele i wypluwa ochłapy na życzenie. Trzeba zakasać rękawy i robić...
Ale Wy zapisujcie się, bo ważne się udało wymyślić dla Was. Będziemy pracować razem:)
A do 25 marca cena super:) Link do strony z programem TUTAJ.
To było tak, że siadłam i miałam zrobić coś dla projektu z hotelem, który budujemy.
Ale jak siadłam i zaczęłam czytać, to mi się przypomniało, że miałam coś małego dla klubu fitness przygotować, bo obiecałam. A jak zaczęłam pisać to wyszedł... dwudniowy warsztat - przegląd emocji - Złość się pięknie. Przestań się objadać.
Tak to jest z tą kreatywnością. Wrzucasz do młynka i chcesz, żeby wyszło zaraz. A to się miele, miele, miele, i któregoś razu wstajesz, patrzysz i widzisz, że masz. I skaczesz z radości, że Ci się udało zrobić coś ciekawego.
Jak zaczynałam z Gabinetem Wspierania w Odchudzaniu, to Asia, która mi pomagała wtedy zaplanować działania kazała mi zrobić produkt. I coś tam zrobiłam, ale to mnie w ogóle nie inspirowało. Nie czułam, że daję coś nowego. Ale już wtedy było o emocjach. I od tamtej pory się mieliło. No i dzisiaj jest :) I rozpiera mnie energia. Chciałabym tylko tym się zajmować.
Projekt dla hotelu rozgrzebany - maszynka miele, miele i wypluwa ochłapy na życzenie. Trzeba zakasać rękawy i robić...
Ale Wy zapisujcie się, bo ważne się udało wymyślić dla Was. Będziemy pracować razem:)
A do 25 marca cena super:) Link do strony z programem TUTAJ.
niedziela, 13 marca 2016
Dieta bez pszenicy
To był hicior parę miesięcy temu.
Często słyszę, jak ludzie mówią, że nie jedzą pszenicy: Ale po chwili okazuje się, że nie umieją uzasadnić dlaczego. To zdaje się efekt tej mody na "bez glutenu".
W książce sporo przepisów na potrawy bez pszenicy i - oczywiście - ciekawy wywód dr. Davisa o tym, dlaczego nie warto jeść pszenicy. Warto wiedzieć, co stało się z pszenicą przez ostatnie 50 lat. I warto wiedzieć, że nie tylko dr Davis rekomenduje pacjentom odstawienie glutenu. Dlatego warto tę książkę przeczytać i świadomie zdecydować, czy dieta bez pszenicy ma sens.
Dla mnie ma..., ale baaardzo kocham chleb.
Nie wyobrażam sobie życia bez chleba. A moi Klienci mają to samo. Na myśl o tym, że mieliby zrezygnować z "chlebusia" płaczą i wykręcają się od pomysłu o zmianie stylu życia. Nawet bolące jelita i źle wyglądająca skóra nie są wystarczającym motywatorem do rezygnacji.
I ja naprawdę wiem, że to dla nich trudne. Chleb w naszym kraju ma duże znaczenie, takie symboliczne. Jest podstawą czegoś, co nazwałabym dobrobytem. Jak ludzie mówią, że "starcza im na chleb z masłem", to znaczy, że jest nieźle. Albo słowa w modlitwie "chleba naszego powszedniego..."- to hasło, które rozpoznajemy w każdej części kraju i uczymy się go od małego. Chleb jemy od małego. Towarzyszy każdej uroczystości i niemal każdemu posiłkowi. I nikt na świecie nie ma takiego pysznego chleba, jak my.
A jednak chleb to duża porcja węglowodanów. Które z łatwością zamieniają się na tłuszcz. W połączeniu z masełkiem czy pasztetówką zamienia się w porcję niepotrzebnych składników. Jeśli chcesz schudnąć, zmniejsz liczbę kromek chleba o połowę i zobacz, co się dzieje z Twoim ciałem.
Z książką "Dieta bez pszenicy" Williama Davisa jest łatwiej przygotowywać potrawy, które nie tylko są bezpieczne i sycące organizm. Są też smaczne. A jeśli ktoś lubi próbować nowe smaki - są też ciekawe.
Salat Love
Uwielbiam polecać tę książkę moim klientom.
Korzystam z niej od kilku miesięcy i już jest nieco sfatygowana od tego używania. Szkoda, że wydawca poskąpił na oprawie, bo książka niewygodnie się otwiera - w sensie zamyka się, nie daje się jej otworzyć i położyć na stole, żeby zerkać. Trzeba trzymać stale paluch w środku, albo mieć zakładkę, a to troszkę przeszkadza.
Ale za to przepisy... Mniam. Palce lizać:) Jeśli nie macie nawyku jedzenia warzyw w ciągu dnia, albo nie smakują Wam posiłki serwowane przez "Pana Kanapkę" w pracy, ta książka udowadnia, że można smacznie i zdrowo. Mimo zabiegania, a nawet braku czasu. To kwestia świetnej organizacji. A tej można się nauczyć. Wystarczy mieć w pracy wszystko, czego potrzebujesz, żeby przygotować szybko zdrowy, warzywny posiłek.
Ja nie poszłam (jeszcze) tak daleko, jak autor i w pracowej szafce nie trzymam jeszcze robota do miksowania dressingów, ani suszarki do sałat, ale za to mam już deskę krojenia i dobry nóż. Mam też przyprawy, oraz ziarna, którymi posypię dowolną porcję jedzenia (i podjadam między kolejnymi telefonami). I wyciskarkę do cytrusów.
Cukinię i marchewkę zaczęłam sobie serwować na nowy sposób, czyli w cudownych, zwijających się paskach. Jedna marchewka potrafi wypełnić całe pudełko, a samo to robi bardzo dużo mózgowi:) W końcu jemy też oczami. Kupiłam też coś takiego jak "temperówka do warzyw".
No i szaleję na punkcie sosów, które podpowiada autor. A przygotowanie sałat z przepisów nie zajmuje więcej, jak 5 minut. NAPRAWDĘ!!!
Nie mam swojej ulubionej sałaty. Uwielbiam wszystkie <3 br="">3>
Subskrybuj:
Posty (Atom)