niedziela, 28 grudnia 2014

Życzenia. Boże Narodzenia 2014

Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze!

Niech ten wspaniały czas upłynie w rodzinnej atmosferze i przyniesie wiele radości oraz optymizmu.

Wesołych Świąt!
Zdjęcie: Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze! 

Niech ten wspaniały czas upłynie w rodzinnej atmosferze i przyniesie wiele radości oraz optymizmu.

Wesołych Świąt!

niedziela, 7 grudnia 2014

Po Targach Ślubnych w Garwolinie

Zostawiam jako pamiątkę:) Jest jedno zdanie... A wyzwanie było:)

http://www.kuriergarwolinski.pl/garwolin_8961_iv_targi_slubne_w_garwolinie_zakonczone,4


Tekst właściwy:
V Targi Ślubne w Garwolinie zakończone
O godzinie 11.15 wszyscy wystawcy zaprezentowali się ponownie. Oo burmistrza Garwolina Tadeusza Mikulskiego otrzymali również pamiątkowe dyplomy. - Od Garwolina świat się zaczyna – to miasto mody i urody. Dlatego jeszcze raz gratuluję i życzę powodzenia – pożegnał się z zebranymi włodarz.

Następnie wśród ciepłych, latynoskich rytmów na scenę ponownie weszła skrzypaczka Magdalena Szymańska. Zaprezentowała swoją taneczną oraz muzyczną interpretację m.in. muzyki z filmu "Piraci z Karaibów", Jennifer Lopez czy Shakiry.

Wśród firm prezentujących się podczas imprezy pojawiła się zupełnie innowacyjna branża. Bezpłatnych psychodietetycznych porad udzielała Monika Kurdej  z firmy Gabinet Wspierania w Odchudzaniu, która prowadziła później prelekcję dla zgromadzonych gości wprost ze sceny.

Dwie godziny później rozpoczęła się licytacja biżuterii na rzecz misji w Czadzie. Pozłacane serduszka wystawione na aukcji „Złoto dla Afryki – Pomóż Czadowi” pochodziły ze zbiorów jubilerskich firmy Niewęgłowski. Zaraz po tym imprezę uświetnił występ tria saksofonowego Moonshine.

Pokaz mody ślubnej

Kolejnym etapem targów był pokaz mody ślubnej. Po krótkim wstępie i przedstawieniu trendów ślubnych na scenę wyszły modelki w reprezentatywnych sukniach Salonu Ślubnego Parisel. Pokaz cieszył się szczególnym zainteresowaniem pań.

Wraz z godziną 14 przyszedł czas na kolejny występ Magdaleny Szymańskiej. Artystka ponownie zaprezentowała swój repertuar w niezwykle żywiołowym występie wśród publiczności.
Tego wieczoru pokaz mody ślubnej zaprezentował również Salon Ślubny Scarlett. Modelki i modele prezentowali się w ślubnych strojach na scenie przy wiedeńskiej muzyce.

Dzień pełen nagród

Goście, którzy przybyli na dzisiejszą imprezę, mogli wygrać atrakcyjne nagrody, m. in. bony na zakup biżuterii ślubnej w firmie Niewęgłowski, zniżki na realizację videosesji ślubno-weselnej w TK studio, romantyczną kolację dla dwojga wraz z noclegiem i śniadaniem w Pałacu Żaków, sesję zdjęciową w Studio Foto Video Daniela Chruściela, rabaty na wideofilmowanie od Kamila Śmietańskiego, bony pieniężne do realizacji w Salonie Mody Ślubnej Parisel oraz vouchery na oprawę muzyczną ceremonii ślubnej i przyjęcia weselnego w wykonaniu firmy SzymArt  Magdalena Szymańska.

Największą atrakcją było losowanie głównej nagrody – sesji ślubnej dla nowożeńców w Wiedniu, stolicy Austrii. W losowaniu udział wzięło bardzo wiele par, ale do konkursu wiedzy, który rozstrzygał o wygranej awansowały tylko trzy. Uczestnicy konkursu odpowiadali na pytania wyświetlane na tablicy. Konkurs przypominał popularni niegdyś teleturniej „Milionerzy”. Zwyciężyła para: Arkadiusz Zalewski i Monika Kozioł.

Wspomnienia uczestników sesji zdjęciowej w Wiedniu

Pod koniec targów na scenie pojawili się Magdalena i Grzegorz Pijasowie, laureaci nagrody głównej – fotograficznej sesji w Wiedniu, która odbyła się w tym roku.

- Bardzo serdecznie chcieliśmy podziękować za wyjazd. Było naprawdę cudownie. Chyba każda kobieta oglądała „Sissi” i chyba każda chciałaby się poczuć jak księżniczka – wspominała Magda.

- Jak ich zobaczyłam w strojach ślubnych, przepełniło mnie wielkie wzruszenie. To było bardzo zabawne, jak Marta i Grzegorz w całym rynsztunku ślubnym wsiadali do metra w Wiedniu. Wszyscy patrzyli się na nas. Mieliśmy wiele serdecznych rozmów. Jedna pani podarowała nam swój obraz. Naszym przewodnikiem był pan Wojciech Gądek – mieszkaniec Wiednia – wspomniała Halina Tudek, organizator wyjazdu i Targów Ślubnych 2014.

-Pierwszego dnia pogoda nie była najlepsza, było już po wakacjach. Natomiast następny dzień przywitał nas bardzo piękną, słoneczną pogodą, więc rano poszliśmy na sesję. Poruszaliśmy się głównie metrem. (…) Poznaliśmy bardzo fajnych ludzi, z którymi można było pożartować i porozmawiać o wielu rzeczach. Gratulujemy już parze, która wygra, która będzie mogła spędzić miło czas – mówił Grzegorz Pijas, mąż Magdy.

Następne takie targi za rok


Na koniec Halina Tudek podziękowała wystawcom i gościom targów za przybycie: – Chciałabym podziękować młodym parom, które są naszymi klientami. Tak naprawdę imprezę robimy dla Was i mamy nadzieję, że w dużej mierze przyczyniamy się do tego, żeby lepiej, łatwiej wam było zorganizować to ważne wydarzenie, które rzutuje na całe wasze życie. Cieszymy się, że jesteście, że co roku przy każdej edycji targów nas odwiedzacie. Brawa dla was! Dziękuję również wystawcom za pracę, jaką włożyli w przygotowanie ekspozycji. Następne V Targi Ślubne za rok.

środa, 19 listopada 2014

Samokoncept

Gdy zobaczyłam ten film, wiedziałam, że chcę Wam go pokazać... Nie dlatego, żeby Was przestraszyć, choć niewątpliwie widzenie w odchudzaniu trudności, niektórym przynosi dokładnie taki efekt.

Ten film przypomniał mi mój powód, dla którego zajęłam się wspieraniem ludzi w odchudzaniu, czyli moją babcię. Nie wiem, ile ważyła na koniec życia, ale miała podobne trudności z ubraniem się, podniesieniem się z łóżka... Nie pamiętam też, żeby spacerowała, żeby spotykała się z sąsiadkami, żeby cieszyła się swoim wyglądem, sukienkami, ciałem... Gdy umarła, potrzeba było wielu mężczyzn do przeniesienia trumny...

Właśnie tego nie chciałam dla siebie... Mój samokoncept od samego początku zakładał obecność aktywnych, interesujących ludzi dokoła, zdolnych spełniać swoje marzenia... Otyłość, w której wyrosłam była jakaś taka... depresyjna, uzależniająca, niechlujna...

Moje marzenie było więc czymś więcej niż marzeniem o posiadaniu wspaniałego ciała. Było marzeniem o osiągnięciu idealnego życia, w którym działam pełną mocą możliwości i otaczam się ludźmi, którzy też tak mają:)

Wtedy nie wiedziałam, co to będzie i co to w ogóle dla mnie znaczy, ale zaczęłam. Wszystkie pojawiające się w głowie myśli o tym, że nie dam rady, że to trudne przyjęłam z akceptacją... W końcu to były MOJE myśli, kreacje MOJEJ głowy. Stworzyłam więc pierwszy plan, którego postanowiłam się trzymać bez względu na okoliczności... Mój samokoncept zakładał przecież, że radzę sobie z trudnościami... Żałuję, że nie zachowałam notatek z tamtego okresu. Byłyby świetnym wsadem do aktualnego podręcznika, z którym pracują moi Klienci:)

A jaki jest Twój pomysł na siebie?
Jak zmieniłoby się Twoje życie, gdybyś mogła zrobić to, co sobie wymarzysz?
Czy jesteś gotowa odkryć kod Twoich możliwości?
Czego na pewno nie chcesz dla siebie?

W razie czego dzwoń, pisz: 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl

https://www.facebook.com/video.php?v=10200952943768817
Křepelka jedna ... :D
Odtwórz film

czwartek, 13 listopada 2014

Ja to nawet siebie nie lubię...

"Ja to nawet siebie nie lubię..."
Usłyszałam takie zdanie na jednym z warsztatów, które prowadziłam. Od kobiety, z dużą historią chorobową. I pojawiło się we mnie samej pytanie, czy ja się lubię? Po czym poznaję, że się lubię?
Bo przecież nie ma uniwersalnego przepisu czy instrukcji, które mówiłyby o tym, że jak się robi to, to, to i to - to się siebie lubi. A w innym wypadku przeciwnie. Dotarłam co prawda do instrukcji wielkich uzdrowicieli (np. Bert Hellinger, Deepak Chopra), którzy wyraźnie wskazują, że ścieżka miłości to ścieżka zdrowia i witalności, ale co to w ogóle dla nas dzisiaj znaczy? Czy jak owijam szalikiem szyję to się lubię, a jak nie owijam to się nie lubię? I czy lubienie się wystarczy, aby pokonać każdą chorobę?

Sporo myślałam na ten temat. Przypominam sobie, że moja ścieżka do szczupłej figury wypłynęła dokładnie z tego miejsca - z miejsca "lubienia się". Nie mogłam zatrzymać tycia, nie rozumiałam, co się dzieje, ale mocno poczułam, że skoro siebie lubię to mogę zrobić wszystkie właściwe rzeczy dla swojego szczęścia. Wtedy szczęściem było dla mnie być szczupłą, nosić piękne ciuchy i osiągnąć efekt WOW wśród przyjaciół i znajomych:) I byłam gotowa zrobić wiele, żeby zadziałało:) Jak widzicie, nie było to specjalnie skomplikowane ani głębokie. I zadziałało:)

Ci, którzy mnie znają i czytają, wiedzą, że zrobiłam listę działań człowieka szczupłego. I zaczęłam się do niej stosować. Zrobiłam też listę działań, które prowadzą mnie do otyłości, braku siły, frustracji. Znałam więc od razu przyczyny swojej otyłości:) Zaufałam sobie, przestałam liczyć kalorie i się głodzić. Stworzyłam świat przyjemności i lekkości w odchudzaniu:) Ciało odzyskało wolność i swoją unikalną zdolność samoregulacji:)

Zachęcam Cię do tego samego:) Zrób listy. Sprawdź, jak to zadziała u Ciebie:)

A dla tych, którzy czują, że ich ciało straciło zdolność "samoleczenia" mam coś specjalnego:) Sesje SoulBodyFusion. To nie jest bezcenna strategia uzdrawiania ani gubienia kilogramów. To 3 wyjątkowe sesje "LUBIENIA SIEBIE", dzięki którym poczujesz, jak potężne siły witalne mieszkają w Twoim ciele i... zrobisz z nimi co zechcesz:) Może łatwiej zapanujesz nad podjadaniem? Może znajdziesz sposób na codzienny ruch na świeżym powietrzu? Może chętniej zaplanujesz posiłek na kolejny dzień pracy? Może zdecydujesz o czymś większym dla siebie? Może to będzie dla Ciebie koniec staczania się w kierunku choroby i przedwczesnej starości? A może nawet to będzie ten cudowny moment w Twoim życiu, gdy w pełni poczujesz siebie w swoim ciele? Bezcenna chwila:)

Zadzwoń, napisz, zapytaj, M: 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl
Zdjęcie: "Ja to nawet siebie nie lubię..." 
Usłyszałam takie zdanie na jednym z warsztatów, które prowadziłam. Od kobiety, z dużą historią chorobową. I pojawiło się we mnie samej pytanie, czy ja się lubię? Po czym poznaję, że się lubię?
Bo przecież nie ma uniwersalnego przepisu czy instrukcji, które mówiłyby o tym, że jak się robi to, to, to i to - to się siebie lubi. A w innym wypadku przeciwnie. Dotarłam co prawda do instrukcji wielkich uzdrowicieli (np. Bert Hellinger, Deepak Chopra), którzy wyraźnie wskazują, że ścieżka miłości to ścieżka zdrowia i witalności, ale co to w ogóle dla nas dzisiaj znaczy? Czy jak owijam szalikiem szyję to się lubię, a jak nie owijam to się nie lubię? I czy lubienie się wystarczy, aby pokonać każdą chorobę? 

Sporo myślałam na ten temat. Przypominam sobie, że moja ścieżka do szczupłej figury wypłynęła dokładnie z tego miejsca - z miejsca "lubienia się". Nie mogłam zatrzymać tycia, nie rozumiałam, co się dzieje, ale mocno poczułam, że skoro siebie lubię to mogę zrobić wszystkie właściwe rzeczy dla swojego szczęścia. Wtedy szczęściem było dla mnie być szczupłą, nosić piękne ciuchy i osiągnąć efekt WOW wśród przyjaciół i znajomych:) I byłam gotowa zrobić wiele, żeby zadziałało:) Jak widzicie, nie było to specjalnie skomplikowane ani głębokie. I zadziałało:)

Ci, którzy mnie znają i czytają, wiedzą, że zrobiłam listę działań człowieka szczupłego. I zaczęłam się do niej stosować. Zrobiłam też listę działań, które prowadzą mnie do otyłości, braku siły, frustracji. Znałam więc od razu przyczyny swojej otyłości:) Zaufałam sobie, przestałam liczyć kalorie i się głodzić. Stworzyłam świat przyjemności i lekkości w odchudzaniu:) Ciało odzyskało wolność i swoją unikalną zdolność samoregulacji:)

Zachęcam Cię do tego samego:) Zrób listy. Sprawdź, jak to zadziała u Ciebie:)

A dla tych, którzy czują, że ich ciało straciło zdolność "samoleczenia" mam coś specjalnego:) Sesje SoulBodyFusion. To nie jest bezcenna strategia uzdrawiania ani gubienia kilogramów. To 3 wyjątkowe sesje "LUBIENIA SIEBIE", dzięki którym poczujesz, jak potężne siły witalne mieszkają w Twoim ciele i... zrobisz z nimi co zechcesz:) Może łatwiej zapanujesz nad podjadaniem? Może znajdziesz sposób na codzienny ruch na świeżym powietrzu? Może chętniej zaplanujesz posiłek na kolejny dzień pracy? Może zdecydujesz o czymś większym dla siebie? Może to będzie dla Ciebie koniec staczania się w kierunku choroby i przedwczesnej starości? A może nawet to będzie ten cudowny moment w Twoim życiu, gdy w pełni poczujesz siebie w swoim ciele? Bezcenna chwila:)

Zadzwoń, napisz, zapytaj, M: 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl

czwartek, 6 listopada 2014

środa, 15 października 2014

Zacznij być przywódcą

Dzisiaj zaprzeczę temu wszystkiemu o czym Wam mówiłam...
Jestem po spotkaniu z Kasią Miller... 2 godziny wystarczyły tej kobiecie, aby ukoić moje serce...

Pieprznij to całe zarządzanie - zacznij być przywódcą...
Bądź radosną, fascynującą kobietą, która żyje tak, jak lubi, jak kocha...
Przestań się odchudzać, porzuć diety, żyj pełnią dokładnie tak jak tego pragniesz...

 Przypomniałam sobie, jak to było u mnie... Że jedyne czego potrzebowałam, żeby się uruchomić, to...
  1. zgodzić się z tym, że daję ciała, jako przywódca; że moje ciało mnie nie słucha, bo ja go nie prowadzę:),
  2. zmienić swoje działania i postawę, co w praktyce oznaczało - PRZEJĄĆ KONTROLĘ nad sobą.
I poszło:) Przestałam marzyć o zmianie... gdy schudnę. Zaczęłam żyć tak jak żyje człowiek szczupły, już...
Ale najpierw musiałam zrobić parę rzeczy, pokonać kilka przekonań, poznać jak działają ludzie szczupli... i to było takie przyjemne:)

Dokładnie za tym poszło moje ciało. Było bezpieczne i otoczone prawdziwą troską.

Do tego zachęcam także Ciebie:)
  1. Zrób listę działań, które obserwujesz u ludzi szczupłych i zacznij robić tak, jak oni:)

środa, 8 października 2014

Do odchudzania się dojrzewa

Dzisiaj o tym, że do odchudzania się dojrzewa:)

1. Najpierw odkrywasz, że Twoje ciało wymyka Ci się spod kontroli. Zaczynasz podejmować różne działania, aby przywrócić tę dawną jakość, ale... dostrzegasz, że te działania nie za bardzo przynoszą rezultat. Trochę odpuszczasz, potem znowu podejmujesz. Miewasz wątpliwości, czy w ogóle czujesz to, co czujesz. Widzisz wokół siebie tylu ludzi, porównujesz się z nimi i masz wrażenie, że nie jest z Tobą tak źle. Że wydaje Ci się, że tyjesz. Inni przecież są jeszcze grubsi...

2. Spotykasz na swojej drodze ludzi, którzy sobie poradzili i cieszą się swoimi rezultatami. Jesteś nawet dość podekscytowana tym, że to możliwe. Czujesz, że niekoniecznie jesteś pod ścianą i zaczynasz szukać wiedzy o tym, co zrobić, żeby Ci wyszło. Ale niekoniecznie Ci się to udaje. W takiej ilości wiedzy dostępnej dzisiaj trudno Ci znaleźć rozwiązanie. Czujesz, jak brakuje Ci energii, by przedrzeć się przez te wszystkie informacje. Decydujesz się jeszcze zaczekać... na coś, co sprawi, że temat schudnięcia rozwiąże Ci się sam. Niby jesteś gotowy do działania, ale jeszcze stoisz w miejscu.

3. W końcu mówisz: "OK, jestem gotowy, zrobię to, z najlepszą dostępną wiedzą i z intencją. Chcę odnieść sukces i cieszyć się nowym ciałem, nowym życiem, nowym sobą". Być może katalizatorem Twojej decyzji jest ktoś, kto pojawił się w Twoim otoczeniu, aby zainspirować Cię do zmiany myślenia. Bywa, że jest to lekarz i jego groźne wyniki badań. Bywa, że jest to miłość Twojego życia stanęła na drodze i dała Ci power. Bywa, że przeczytałeś coś w gazecie, a potem spojrzałeś w lustro i dokładnie w tej chwili zdecydowałeś, że ZROBISZ TO... Przejmiesz kontrolę i schudniesz... I zrobiłeś to:)

I oczywiście nie musisz czekać, aż to wszystko się wypełni. Możesz zrobić odchudzanie od każdego momentu, w którym jesteś w życiu. Potrzebujesz tylko wiedzieć jak. Potrzebujesz dobrego planu działania, w którym fundamentem będą kochanie siebie, autentyczna troska i akceptacja tego, kim jesteś dzisiaj.

Chcesz wiedzieć na jakim jesteś etapie dzisiaj? Chcesz zrozumieć, dlaczego podejmowane działania odniosły marny skutek?
- najpierw sprawdź jak się o siebie troszczysz; jakie to są działania i czy w ogóle to, co robisz dla siebie oceniasz w kategorii troski. Ludzie często robią rzeczy, ale nie wiedzą dlaczego;
- potem sprawdź, czy to, co robisz prowadzi Cię do oczekiwanego rezultatu w odchudzaniu. Jeśli chcesz schudnąć, a robisz rzeczy, które temu przeczą, to nie dziw się, że osiągasz wyniki, jakie osiągasz. Zrób listę rzeczy, które Ci sprzyjają i dopisz 3 nowe działania na rzecz szczupłej sylwetki...
- a na końcu zrób, to co sobie zaplanowałeś:)

W razie czego dzwoń, pisz:
Monika Kurdej, 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl
Zdjęcie: Dzisiaj o tym, że do odchudzania się dojrzewa:)

1. Najpierw odkrywasz, że Twoje ciało wymyka Ci się spod kontroli. Zaczynasz podejmować różne działania, aby przywrócić tę dawną jakość, ale... dostrzegasz, że te działania nie za bardzo przynoszą rezultat. Trochę odpuszczasz, potem znowu podejmujesz. Miewasz wątpliwości, czy w ogóle czujesz to, co czujesz. Widzisz wokół siebie tylu ludzi, porównujesz się z nimi i masz wrażenie, że nie jest z Tobą tak źle. Że wydaje Ci się, że tyjesz. Inni przecież są jeszcze grubsi...

2. Spotykasz na swojej drodze ludzi, którzy sobie poradzili i cieszą się swoimi rezultatami. Jesteś nawet dość podekscytowana tym, że to możliwe. Czujesz, że niekoniecznie jesteś pod ścianą i zaczynasz szukać wiedzy o tym, co zrobić, żeby Ci wyszło. Ale niekoniecznie Ci się to udaje. W takiej ilości wiedzy dostępnej dzisiaj trudno Ci znaleźć rozwiązanie. Czujesz, jak brakuje Ci energii, by przedrzeć się przez te wszystkie informacje. Decydujesz się jeszcze zaczekać... na coś, co sprawi, że temat schudnięcia rozwiąże Ci się sam. Niby jesteś gotowy do działania, ale jeszcze stoisz w miejscu.

3. W końcu mówisz: "OK, jestem gotowy, zrobię to, z najlepszą dostępną wiedzą i z intencją. Chcę odnieść sukces i cieszyć się nowym ciałem, nowym życiem, nowym sobą". Być może katalizatorem Twojej decyzji jest ktoś, kto pojawił się w Twoim otoczeniu, aby zainspirować Cię do zmiany myślenia. Bywa, że jest to lekarz i jego groźne wyniki badań. Bywa, że jest to miłość Twojego życia stanęła na drodze i dała Ci power. Bywa, że przeczytałeś coś w gazecie, a potem spojrzałeś w lustro i dokładnie w tej chwili zdecydowałeś, że ZROBISZ TO... Przejmiesz kontrolę i schudniesz... I zrobiłeś to:)

I oczywiście nie musisz czekać, aż to wszystko się wypełni. Możesz zrobić odchudzanie od każdego momentu, w którym jesteś w życiu. Potrzebujesz tylko wiedzieć jak. Potrzebujesz dobrego planu działania, w którym fundamentem będą kochanie siebie, autentyczna troska i akceptacja tego, kim jesteś dzisiaj.

Chcesz wiedzieć na jakim jesteś etapie dzisiaj? Chcesz zrozumieć, dlaczego podejmowane działania odniosły marny skutek? 
- najpierw sprawdź jak się o siebie troszczysz; jakie to są działania i czy w ogóle to, co robisz dla siebie oceniasz w kategorii troski. Ludzie często robią rzeczy, ale nie wiedzą dlaczego;
- potem sprawdź, czy to, co robisz prowadzi Cię do oczekiwanego rezultatu w odchudzaniu. Jeśli chcesz schudnąć, a robisz rzeczy, które temu przeczą, to nie dziw się, że osiągasz wyniki, jakie osiągasz. Zrób listę rzeczy, które Ci sprzyjają i dopisz 3 nowe działania na rzecz szczupłej sylwetki...
- a na końcu zrób, to co sobie zaplanowałeś:) 

W razie czego dzwoń, pisz:
Monika Kurdej, 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl

środa, 1 października 2014

Czym się zajmuję - kolega po fachu

Dla tych, którzy nie rozumieją czym się zajmuję, film stworzony przez mój numer 1:) A w nim wszystko, o czym ciężko opowiedzieć w biegu czy w windzie:)
https://www.youtube.com/watch?v=eAi_L5Qz5M4&feature=youtu.be

sobota, 27 września 2014

Znajdź dobry powód

Dzisiaj chcę Was zainspirować do znalezienia dobrego powodu, żeby osiągnąć swój cel w odchudzaniu. Z mojej praktyki wynika, że ludzie łatwo znajdują powody, aby czegoś nie zrobić czy poddać się przed rozpoczęciem... Jeśli należysz do tej grupy znajdujesz same trudności: brak czasu, za dużo czasu, za mało pieniędzy, choroba, zmęczenie, pora roku, wyjazd, dzieci itd...

CZEGO WIĘC POTRZEBUJESZ? Jednego dobrego powodu, żeby zrobić to, co jest do zrobienia. Jeśli Twoim powodem jest zdrowie albo uczucie komfortu - szukaj dalej. Jeszcze nikt nie zmotywował się na długo obiecując sobie szlachetne zdrowie i długie życie. Zazwyczaj ludzie potrzebują miłości, zażyłości i znaczenia. A tyją - oczywiście z wyłączeniem chorób - m.in. z powodu samotności czy braku jasności w życiu... Gdy sięgasz po zastępniki typu alkohol, czekolada, objadanie się obniżasz jakość swojego życia oraz wzmacniasz nawyki, które prowadzą Cię do złego stanu zdrowia... Czujesz się gorzej i jeszcze pogłębiasz swój pierwotny stan. Wyglądasz gorzej, masz mniej odwagi wyjść do ludzi, obawiasz się wyjazdów (bo np chrapiesz) i aktywności z innymi ludźmi (bo nie nadążysz).

CO WIĘC MASZ DO ZROBIENIA?
Poszukaj swojego dobrego powodu, aby schudnąć. On utrzyma Cię w motywacji bardzo długo - pod warunkiem, że będzie naprawdę dobry:)

Jak znaleźć taki dobry powód?
Możesz na przykład zrobić następujące ćwiczenie:
1. Rozejrzyj się wokół siebie. Co widzisz? Kogo widzisz? Co Cię otacza? Kto ma na Ciebie wpływ?
2. A teraz wyobraź sobie tę samą sytuację za 5 lat, za 10. Co widzisz? Kim Ty jesteś? Jak się czujesz? Jak wyglądasz? Kim się otaczasz?
3. Co się zmieniło? Co to dla Ciebie oznacza?
4. Jeśli nic się nie zmieniło, co to dla Ciebie oznacza?

Zdecyduj, czy po tym, co zobaczyłeś w wyobraźni jest dla Ciebie warto zacząć odchudzanie... Koniecznie zapisz swój powód... Albo na rysuj.. albo nagraj... Po prostu dlatego, że to, co masz w głowie nie istnieje, więc nie utrzyma Cię w postanowieniu... I w ten sposób już zaczęłaś. Reszta to technikalia:) Powodzenia:)

Dzwoń,pisz: Monika Kurdej 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl
Zdjęcie: Dzisiaj chcę Was zainspirować do znalezienia dobrego powodu, żeby osiągnąć swój cel w odchudzaniu. Z mojej praktyki wynika, że ludzie łatwo znajdują powody, aby czegoś nie zrobić czy poddać się przed rozpoczęciem... Jeśli należysz do tej grupy znajdujesz same trudności: brak czasu, za dużo czasu, za mało pieniędzy, choroba, zmęczenie, pora roku, wyjazd, dzieci itd...

CZEGO WIĘC POTRZEBUJESZ? Jednego dobrego powodu, żeby zrobić to, co jest do zrobienia. Jeśli Twoim powodem jest zdrowie albo uczucie komfortu - szukaj dalej. Jeszcze nikt nie zmotywował się na długo obiecując sobie szlachetne zdrowie i długie życie. Zazwyczaj ludzie potrzebują miłości, zażyłości i znaczenia. A tyją - oczywiście z wyłączeniem chorób - m.in. z powodu samotności czy braku jasności w życiu... Gdy sięgasz po zastępniki typu alkohol, czekolada, objadanie się obniżasz jakość swojego życia oraz wzmacniasz nawyki, które prowadzą Cię do złego stanu zdrowia... Czujesz się gorzej i jeszcze pogłębiasz swój pierwotny stan. Wyglądasz gorzej, masz mniej odwagi wyjść do ludzi, obawiasz się wyjazdów (bo np chrapiesz) i aktywności z innymi ludźmi (bo nie nadążysz).

CO WIĘC MASZ DO ZROBIENIA?
Poszukaj swojego dobrego powodu, aby schudnąć. On utrzyma Cię w motywacji bardzo długo - pod warunkiem, że będzie naprawdę dobry:) 

Jak znaleźć taki dobry powód?
Możesz na przykład zrobić następujące ćwiczenie:
1. Rozejrzyj się wokół siebie. Co widzisz? Kogo widzisz? Co Cię otacza? Kto ma na Ciebie wpływ?
2. A teraz wyobraź sobie tę samą sytuację za 5 lat, za 10. Co widzisz? Kim Ty jesteś? Jak się czujesz? Jak wyglądasz? Kim się otaczasz?
3. Co się zmieniło? Co to dla Ciebie oznacza?
4. Jeśli nic się nie zmieniło, co to dla Ciebie oznacza?

Zdecyduj, czy po tym, co zobaczyłeś w wyobraźni jest dla Ciebie warto zacząć odchudzanie... Koniecznie zapisz swój powód... Albo na rysuj.. albo nagraj... Po prostu dlatego, że to, co masz w głowie nie istnieje, więc nie utrzyma Cię w postanowieniu... I w ten sposób już zaczęłaś. Reszta to technikalia:) Powodzenia:)

Dzwoń,pisz: Monika Kurdej 606789681, monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl

środa, 17 września 2014

chudy grubas

Chudy grubas... Czy to możliwe?

Możliwe, popatrzcie na zdjęcie:) Na pewno znacie takie osoby i czasem im zazdrościcie. Jedzą wszystko i dużo, nie muszą pocić się na siłowni, ale jak zdejmą ubrania mają:
- mało jędrną skórę,
- cellulit gdzie się da,
- obwisłe piersi i pośladki,
- itp.

Chudy grubas nie martwi się tym, że nie ma co na siebie włożyć. Większość jego ubrań to rozmiar co najwyżej M, a jak czuje, że coś tam przybrał w boczkach, to po prostu przestaje jeść... i wraca do poprzedniej wagi...

Chudy grubas nie lubi się pocić na siłowni. Łatwiej zrezygnuje z deseru czy kolacji niż wyjdzie ćwiczyć. Niektórzy z nich histerycznie boją się tłuszczu, węglowodanów i białek. Stale piją kawę i przekąszają listkiem sałaty. Na takiej diecie naprawdę nie mają siły na nic.

I właśnie o tym nie-jedzeniu dzisiaj. Gdy chcesz pięknie wyglądać, mieć energię do działania, do życia, do pracy musisz jeść. Przyjmij, że bozia nikomu nie dała boskiemu ciała w prezencie i że od Ciebie zależy, jak będziesz wyglądać.

Ja jeszcze 4 lata temu nie wiedziałam, że mam wpływ na to jak wyglądam i jak się czuję. Chodziłam głodna i zniechęcona, ale nie umiałam się o siebie dobrze troszczyć. W moim otoczeniu nikt nie uprawiał sportu, oglądaliśmy sporo TV, a smutki zajadaliśmy czipsami. Chyba też przestaliśmy marzyć...

Skąd miałam wiedzieć, że na boskie ciało mogę zapracować? Skąd mogłam wiedzieć, że w taki prosty sposób, mogę poprawić jakość swojego życia?

To, że dzisiaj jestem szczupła zawdzięczam tylko sobie. I jeszcze szczęściu. Pan Bóg w tym samym czasie różnym ludziom sypał na głowę wiedzę i pomysły, ale to ja zrealizowałam jego wizję na mnie - krok po kroku. Uwierzyłam, że aby schudnąć trzeba jeść. Że boskie ciało to wynik konkretnej pracy i konkretnych decyzji podejmowanych codziennie. Stworzyłam listę swoich codziennych, dobrych rutyn, w których ruch i jedzenie zajmują główne miejsce i się jej zwyczajnie trzymam.

Ty też możesz stworzyć taką listę:) Przyjdź 19 sierpnia na spotkanie - zrobimy to wspólnie:) Strona wydarzenia: https://www.facebook.com/events/1423583047931535/
Zdjęcie: Chudy grubas... Czy to możliwe?

Możliwe, popatrzcie na zdjęcie:) Na pewno znacie takie osoby i czasem im zazdrościcie. Jedzą wszystko i dużo, nie muszą pocić się na siłowni, ale jak zdejmą ubrania mają:
- mało jędrną skórę,
- cellulit gdzie się da,
- obwisłe piersi i pośladki,
-  itp.

Chudy grubas nie martwi się tym, że nie ma co na siebie włożyć. Większość jego ubrań to rozmiar co najwyżej M, a jak czuje, że coś tam przybrał w boczkach, to po prostu przestaje jeść... i wraca do poprzedniej wagi...

Chudy grubas nie lubi się pocić na siłowni. Łatwiej zrezygnuje z deseru czy kolacji niż wyjdzie ćwiczyć. Niektórzy z nich histerycznie boją się tłuszczu, węglowodanów i białek. Stale piją kawę i przekąszają listkiem sałaty. Na takiej diecie naprawdę nie mają siły na nic. 

I właśnie o tym nie-jedzeniu dzisiaj. Gdy chcesz pięknie wyglądać, mieć energię do działania, do życia, do pracy musisz jeść. Przyjmij, że bozia nikomu nie dała boskiemu ciała w prezencie i że od Ciebie zależy, jak będziesz wyglądać. 

Ja jeszcze 4 lata temu nie wiedziałam, że mam wpływ na to jak wyglądam i jak się czuję. Chodziłam głodna i zniechęcona, ale nie umiałam się o siebie dobrze troszczyć. W moim otoczeniu nikt nie uprawiał sportu, oglądaliśmy sporo TV, a smutki zajadaliśmy czipsami. Chyba też przestaliśmy marzyć...

Skąd miałam wiedzieć, że na boskie ciało mogę zapracować? Skąd mogłam wiedzieć, że w taki prosty sposób, mogę poprawić jakość swojego życia?

To, że dzisiaj jestem szczupła zawdzięczam tylko sobie. I jeszcze szczęściu. Pan Bóg w tym samym czasie różnym ludziom sypał na głowę wiedzę i pomysły, ale to ja zrealizowałam jego wizję na mnie - krok po kroku. Uwierzyłam, że aby schudnąć trzeba jeść. Że boskie ciało to wynik konkretnej pracy i konkretnych decyzji podejmowanych codziennie. Stworzyłam listę swoich codziennych, dobrych rutyn, w których ruch i jedzenie zajmują główne miejsce i się jej zwyczajnie trzymam.

Ty też możesz stworzyć taką listę:) Przyjdź 19 sierpnia na spotkanie - zrobimy to wspólnie:) Strona wydarzenia: https://www.facebook.com/events/1423583047931535/

Przestań być płochliwa

Odchudzanie to cel, jak każdy inny. Nie musisz być najlepszy w dziedzinie żywienia, ruchu itd, aby go osiągnąć. Potrzebujesz być wystarczająco wytrwały, aby cieszyć się swoim sukcesem.

Żaden z ludzi, z którymi kiedykolwiek rozmawiałam czy konsultowałam nie był za słaby ani za głupi, aby osiągnąć swój wymarzony rezultat. Większość z nich miała jednak istotny nawyk... nawyk przerywania w obliczu trudności.

Wyobrażasz sobie człowieka sukcesu (choćby Richard Branson), który w obliczu kłopotów zatrzymuje się i mówi "nie, to się nie uda"?
Kim byłaby Madonna, gdyby powtarzała sobie: "ojej jest wiosna, nie da się... ojej, jest zima, to się nie uda..., ojej, jest kryzys, ludzie nie mają głowy do popu".

Koniecznie, dzisiaj/teraz pomyśl o swojej postawie w odchudzaniu. Ile razy podejmowałaś decyzję o zmianie i jak się ona kończyła? W którym momencie Twoje dumne postanowienie napotykało na drodze przeszkodę, przed którą stawałaś i schylałaś głowę? Czy pamiętasz jaki jest tego rezultat za każdym razem? Jojo? Coraz niższe poczucie wartości? Coraz gorsza samoocena?

Przypatrz się obrazkowi poniżej. Ten ptak ma ponad 2 metry wzrostu, niebywałą parę w nogach. Jest potężny. I jest niezwykle płochliwy. Jego reakcja na stres to przeczekiwanie. Skłania wtedy głowę do ziemi (dlatego mówimy, że chowa głowę w piasek) i ... nic więcej nie robi.

Kim jesteś Ty, gdy bierzesz na siebie zobowiązanie, ale w trudnym momencie je porzucasz? Może w tym czasie czekasz, aż ktoś zrobi coś za Ciebie? W odchudzaniu to nie działa. W odchudzaniu działa plan, którego się trzymasz. I działa wiara w siebie. Wiara w to, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Najpiękniejsze ciuchy w szafie, najbardziej romantyczne randki, najlepszy seks, najlepsza praca...

Przestań być płochliwa:) Zasmakuj w życiu:)
Zdjęcie: Odchudzanie to cel, jak każdy inny. Nie musisz być najlepszy w dziedzinie żywienia, ruchu itd, aby go osiągnąć. Potrzebujesz być wystarczająco wytrwały, aby cieszyć się swoim sukcesem.

Żaden z ludzi, z którymi kiedykolwiek rozmawiałam czy konsultowałam nie był za słaby ani za głupi, aby osiągnąć swój wymarzony rezultat. Większość z nich miała jednak istotny nawyk... nawyk przerywania w obliczu trudności. 

Wyobrażasz sobie człowieka sukcesu (choćby Richard Branson), który w obliczu kłopotów zatrzymuje się i mówi "nie, to się nie uda"? 
Kim byłaby Madonna, gdyby powtarzała sobie: "ojej jest wiosna, nie da się... ojej, jest zima, to się nie uda..., ojej, jest kryzys, ludzie nie mają głowy do popu".

Koniecznie, dzisiaj/teraz pomyśl o swojej postawie w odchudzaniu. Ile razy podejmowałaś decyzję o zmianie i jak się ona kończyła? W którym momencie Twoje dumne postanowienie napotykało na drodze przeszkodę, przed którą stawałaś i schylałaś głowę? Czy pamiętasz jaki jest tego rezultat za każdym razem? Jojo? Coraz niższe poczucie wartości? Coraz gorsza samoocena?

Przypatrz się obrazkowi poniżej. Ten ptak ma ponad 2 metry wzrostu, niebywałą parę w nogach. Jest potężny. I jest niezwykle płochliwy. Jego reakcja na stres to przeczekiwanie. Skłania wtedy głowę do ziemi (dlatego mówimy, że chowa głowę w piasek) i ... nic więcej nie robi.

Kim jesteś Ty, gdy bierzesz na siebie zobowiązanie, ale w trudnym momencie je porzucasz? Może w tym czasie czekasz, aż ktoś zrobi coś za Ciebie? W odchudzaniu to nie działa. W odchudzaniu działa plan, którego się trzymasz. I działa wiara w siebie. Wiara w to, że zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Najpiękniejsze ciuchy w szafie, najbardziej romantyczne randki, najlepszy seks, najlepsza praca...

Przestań być płochliwa:) Zasmakuj w życiu:)

19 sierpnia prowadzę spotkanie z serii Praktyk Odchudzania - Odchudzające Rutyny. Być może warto, żebyś tu była:) https://www.facebook.com/events/1423583047931535/

środa, 10 września 2014

EGO a odchudzanie

Sporo ostatnio w moich spotkaniach z ludźmi rozmów o EGO... Nie, nie to nie wygląda tak, że osoba przychodzi i mówi "mam wybujałe EGO, zróbmy z nim coś". To się odbywa całkiem inaczej... Klient zgłasza, że chce schudnąć, ale gdy zaczynamy pracować natychmiast okazuje się, że "to się nie uda", "to nie zadziała", "już tego próbował i nic się nie zmieniło", "najlepiej zajmijmy się motywacją, bo jej najbardziej mi brakuje".

Ego to taki twór, który istnieje, gdy go karmisz. I nie ma do powiedzenia nic więcej ponad to, co znasz do tej pory.

Karmisz swoje EGO, gdy pielęgnujesz to, co już znasz. Karmisz EGO, gdy potwierdzasz to, co od niego słyszysz. Jeśli znasz ludzi, którzy utknęli na niechcianych posadach, dobrze wiesz, że nie zrobią nic wbrew temu, co znają i co miałoby sprawić, że przez jakiś czas będą czuli się słabi. Bo EGO to potężny obrońca. Szczególnie obawia się porażek i pokaże Ci wszystkie znane ścieżki, abyś mógł osiągnąć sukces. Ale czasami nie wie co robić, więc woli zatrzymać Cię w tym miejscu, które dobrze zna?

Ile razy próbowałaś schudnąć - z nikłym rezultatem?
Ile pieniędzy włożyłaś, aby odżywiać się zdrowo - a waga ani drgnęła?
Ile diet kupiłaś i żadna nie zadziałała?

Ego to taki strażnik, który chroni tę kruchą postać ukrytą pod Twoją otyłością. Gdy pielęgnujesz swoje EGO masz z tego wiele korzyści... i żadna motywacja nie pomoże, jeśli jest ich więcej niż korzyści z odchudzania...

Gdy chcesz schudnąć naprawdę - szukaj korzyści, które masz dzisiaj z utrzymywania swojej otyłości. Szukaj tego, czego chroni Twoje EGO. Przygotuj się na niezłą jazdę:)

W razie potrzeby dzwoń lub pisz:
M: 606789681, E: monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl
Zdjęcie: Sporo ostatnio w moich spotkaniach z ludźmi rozmów o EGO... Nie, nie to nie wygląda tak, że osoba przychodzi i mówi "mam wybujałe EGO, zróbmy z nim coś". To się odbywa całkiem inaczej... Klient zgłasza, że chce schudnąć, ale gdy zaczynamy pracować natychmiast okazuje się, że "to się nie uda", "to nie zadziała", "już tego próbował i nic się nie zmieniło", "najlepiej zajmijmy się motywacją, bo jej najbardziej mi brakuje".

Ego to taki twór, który istnieje, gdy go karmisz. I nie ma do powiedzenia nic więcej ponad to, co znasz do tej pory. 

Karmisz swoje EGO, gdy pielęgnujesz to, co już znasz. Karmisz EGO, gdy potwierdzasz to, co od niego słyszysz. Jeśli znasz ludzi, którzy utknęli na niechcianych posadach, dobrze wiesz, że nie zrobią nic wbrew temu, co znają i co miałoby sprawić, że przez jakiś czas będą czuli się słabi. Bo EGO to potężny obrońca. Szczególnie obawia się porażek i pokaże Ci wszystkie znane ścieżki, abyś mógł osiągnąć sukces. Ale czasami nie wie co robić, więc woli zatrzymać Cię w tym miejscu, które dobrze zna?

Ile razy próbowałaś schudnąć - z nikłym rezultatem?
Ile pieniędzy włożyłaś, aby odżywiać się zdrowo - a waga ani drgnęła?
Ile diet kupiłaś i żadna nie zadziałała?

Ego to taki strażnik, który chroni tę kruchą postać ukrytą pod Twoją otyłością. Gdy pielęgnujesz swoje EGO masz z tego wiele korzyści... i żadna motywacja nie pomoże, jeśli jest ich więcej niż korzyści z odchudzania... 

Gdy chcesz schudnąć naprawdę - szukaj korzyści, które masz dzisiaj z utrzymywania swojej otyłości. Szukaj tego, czego chroni Twoje EGO. Przygotuj się na niezłą jazdę:)

W razie potrzeby dzwoń lub pisz:
M: 606789681, E: monika.kurdej@mniejszy-rozmiar.pl

środa, 3 września 2014

Kejs Pani Kasi...

Wielu z Was wie, że jestem psychodietetyczką i profesjonalnym coachem. Czasami zgadzam się na sesje "0", aby pokazać klientom, o co w ogóle chodzi w tym, czym się zajmuję. Te sesje nie są drogie (ale mam już za sobą etap rozdawania ich za darmo). Ich zadaniem jest poznać się nawzajem i sprawdzić, czy możemy działać razem i czy to, co oferuję, jest tym, czego szuka Klient.

I po dwóch latach oceniam, że na sesję "0" trafiają w 99% osoby nieświadome tego, co robią i dokąd to co robią ich zaprowadzi. Klasyką jest, gdy podczas spotkania pojawia się obraz dnia jedzeniowego potencjalnego Klienta, a w nim chaos i jednocześnie nuda, przejadanie się i niedojadanie jednocześnie. Ot choćby ostatnio. Pani Kasia usłyszała, że niweluję efekty tego, co nabroiła w swoim trybie życia i postanowiła przyjść do mnie, bo chce zrzucić 5 kilo (tak naprawdę to chciałaby 20, ale te 5 dobrze brzmi i nie przywala). Ale nie jest gotowa nic zmienić. Na pytanie o to, ile jest w stanie znieść, aby osiągnąc cel, odpowiada, że nie myślała o tym. Wie, że będzie musiała jeść inaczej i to może być kłopotliwe, ale przecież to tylko 5 kilogramów. Zgubie je  bez wysiłku... Właśnie kupiła dietę 810 kcal, która składa się z batonów i zupek zalewanych wrzątkiem... I to zadziała.

I nie przemawia do niej nic na temat efektu jojo. I nie obawia się, że metabolizm zwolni tak, że aby go poruszyć trzeba będzie konie i woły zaprząc do pracy. I nie myśli ani o głodzie, ani o frustracji, która przyjdzie, gdy waga zacznie w szalonym tempie iść w górę. Chce zrobić to, co sobie zamierzyła i już... mimo wyraźnego zapotrzebowania organizmu na porządne, odżywcze jedzenie. Bo gdy masz do zrobienia w życiu tyle co Pani Kasia: biznes, budowa domu, małżeństwo, wychowanie dzieci, własna edukacja - to potrzebujesz na to energii. Ciało nie da się łatwo oszukać. Zrobi wszystko, aby Pani Kasia "dojadła" tyle ile potrzeba. I pewnie odezwie się w godzinach wieczornych, gdy luz i pełna lodówka w zasięgu ręki.

Trzymam kciuki za Panią Kasię. Chcę, żeby osiągnęła swój cel i ...kurczę... chcę, żeby zrobiła to "po bożemu", tak żeby nie było groźnych konsekwencji. Po to dzielę się swoją wiedzą, żeby ludzie wiedzieli co, z czym i dlaczego... Ale rozumiem też czym różni się pomaganie od pomagactwa. Pomagactwo zaczyna się wtedy, gdy pomaganie wykracza poza ustalone np. prośbą o pomoc granice...

środa, 27 sierpnia 2014

Uwierz w jedzenie, uwierz w siebie

Dlaczego jedzenie jest ważne?
Bo dzięki jedzeniu mamy energię do życia, do działania, do śmiania się, do pracy, do spotkań z ludźmi, do kreowania, do ... wszystkiego...

Jak myślisz, skąd masz moc do tego, aby zrobić to wszystko co jest do zrobienia? Dokładnie z tego samego miejsca, co Twój samochód. Aby jechać musisz zatankować. Aby żyć, musisz zatankować. Twoja stacja paliw to Twoja kuchnia. Czy wlejesz do baku paliwo, do którego nie masz zaufania? Dlaczego więc tak łatwo nam wrzucać w siebie niskiej jakości odżywczej produkty czy w ogóle jedzenie, którego pochodzenia nie chcemy być świadomi?

Gdy pokazuję moim ludziom odżywcze soki, za każdym razem spotykam się z pytaniem o bezpieczeństwo tego produktu. I za każdym razem wyjmuję długą listę certyfikatów oraz przedstawiam ludzi, którzy opracowali tę wyjątkową formułę... i nie mam śmiałości pytać o to, czy tak samo skrupulatnie badają jogurty, soki, majonezy, śmietany itd, które kupują w swoim supermarkecie. Wiem, że nie... (Zmienię to. Już pracuję nad swoją odwagą i śmiałością).

Pewne jedzenie to jest jedzenie, które znasz. Wiesz jaki jest proces jego produkcji, jak wygląda logistyka itd. Gdy masz pewność co jesz, jesteś świadomym konsumentem. Bycie świadomym konsumentem psuje szyki producentom i handlowcom. Gdy będzie nas więcej będą brali nas pod uwagę i dostarczą nam produkty, które są potrzebnej jakości. Dopóki akceptujemy brak informacji i drobne oszustwa producentów (syrop fruktozowy jest tańszy od cukru, pszenica jest tanim spulchniaczem i wypełniaczem w wyrobach piekarniczych), dopóty jesteśmy petentami w tej potężnej machinie jaką jest sektor żywnościowy.

Dlatego uwierz w siebie. Domagaj się jedzenia najwyższej możliwej jakości. Zdrowie Twoje i Twojej rodziny, leży na Twoim talerzu:)

środa, 20 sierpnia 2014

To nie Twoja wina... Cz. 3

To nie Twoja wina, że nie masz nawyku uprawiania sportu.

Jako dziecko przyglądałeś się dorosłym i rówieśnikom. Większość z nich nie myślała o sporcie w kategoriach zdrowia. W moim środowisku nikt nie uprawiał sportu, a kobiety były otyłe. To były czasy, gdy nie wszyscy mieli samochody, więc wszędzie dojeżdżało się na rowerach lub chodziło pieszo. Zakupy robiło się na bazarach lub w małych sklepikach i trzeba je było donieść do domu w ręku i na własnych plecach. Lekcje WF prowadziła Pani od polskiego i nikt nie brał poważnie ocen z tego przedmiotu. Nie było klubów fitness, siłowni, szkół karate ani akademii cross-fit.

To nie Twoja wina, że nie masz nawyku uprawiania sportu.

Ale jeśli chcesz być szczupła/szczupły potrzebujesz go w sobie wyrobić. Przyjrzyj się szczupłym ludziom, zajrzyj do ich kalendarza. Mało kto będzie taki szczupły "z natury". Dzisiaj normalne jest, że ludzie uprawiają sport, że stawiają sobie wyzwania sportowe, że oczekują iż inni będą robić to samo. Dziś nikt nie wstydzi się biegać po ulicy w "rajstopkach" ani spocić się na siłowni.

Jeśli naprawdę jest ważne dla Ciebie zdrowie i szczupły wygląd, znajdź dyscyplinę, która będzie Ci się podobać. Zrezygnuj z ambitnych celów (w stylu maraton za 3 tygodnie). Daj sobie czas na rozwój i po prostu to rób. Nawet jeśli Twoim nawykiem sportowym ma być wysiadanie codziennie dwa przystanki przed właściwym, aby dojść do domu - zrób to.

To nie Twoja wina, że nie masz nawyku uprawiania sportu. Ale ważne jest, że zawsze możesz go w sobie wyrobić. Twoje ciało kocha ruch. Sprawdź, jak Ci się odwdzięczy.



środa, 13 sierpnia 2014

To nie Twoja wina... Cz. 2

To nie Twoja wina, że chce Ci się jeść

Znam zbyt wielu ludzi, którzy nie jedzą i nie mogę ominąć tego tematu.

To naturalne, że chce Ci się jeść. Twój organizm potrzebuje paliwa (tak, tak, dokładnie tak samo jak Twój samochód) i konieczne jest, abyś mu je dostarczył. Gdy żyjesz na wysokich obrotach potrzebujesz lepszej jakości paliwa oraz częściej jeść niż gdy spędzasz życie oczekując aż minie.

Gdy się odchudzasz często czujesz głód. To nie Twoja wina, że jesteś głodny. Po prostu potrzebujesz odżywić wszystkie komórki swojego ciała. Dlatego nie możesz omijać posiłków. To, czego potrzebujesz to dobrze wybrać. Gdy się odchudzasz, a właściwie to nie tylko wtedy, słodycze Ci nie służą. Zresztą tak samo jak pieczywo, makarony, ziemniaki, sosy, alkohol. Służą Ci owoce i warzywa, grzyby, kasze, białe mięso, ryby, nabiał. Da się z tego skomponować posiłki, które dostarczą energię i nakarmią wszystkie komórki Twojego ciała.

To nie Twoja wina, że chce Ci się jeść.
To, że tyjesz często zawdzięczasz temu, że nie jesz...

środa, 6 sierpnia 2014

To nie Twoja wina... Cz. 1

Jesteś gruba. Wiesz dobrze o tym, że przydałoby Ci się schudnąć, bo zdrowie by było lepsze i samopoczucie... Podejmowałaś już  jakieś próby, ale ... 

Gdzieś w sercu czujesz ukłucia, gdy jesteś w sklepie i nie ma Twoich rozmiarów na półce. Bywasz czasem w sklepach z ubraniami dla puszystych, ale fasony są tam zdecydowanie nie dla Ciebie...

Wcale nie musisz lubić jeść, aby być otyłą. Gdy jesz za rzadko, Twoje ciało odkłada zapasy w boczkach, więc jeść warto.

To nie Twoja wina, że nie wiesz tego wszystkiego. Nie musisz lubić czytać prasy, słuchać audycji o jedzeniu czy czytać etykiet. To nie Twoja wina, że świat się zmienił, i stare dobre smaki odeszły do lamusa a zastąpiły je gotowe dania i półprodukty, które w kilka chwil mają możliwość znaleźć się w Twoim żołądku. Jesteś kobietą nowoczesną, nie musisz stać godzinami w kuchni, aby przygotować jedzenie. 

Tylko, jak długo dasz radę tak żyć? 
Jak długo Twój kręgosłup udźwignie te nadmiarowe kilogramy?
Ile starczy Ci cierpliwości do znoszenia nieprzyjemnych spojrzeń  na zakupach?

Proszę Cię, pomyśl po prostu o sobie. Nie zmieniaj wszystkiego i nie przechodź na radykalną dietę. Dobrze wiesz, że diety nie działają. Po prostu uczciwie odpowiedz sobie dokąd to wszystko zmierza i zrób coś z tym. Bo gdy to już wiesz, nie możesz uciec ze wzrokiem w bok i udawać, że Ciebie to nie dotyczy. 






środa, 30 lipca 2014

Absurdalna lista oczekiwań

Znalazłam tę listę u Ewy Panufnik (http://gdybymdorosla.com/2014/05/22/przestalabym-walczyc-o-milosc-aprobate-i-przynaleznosc/)

"Żeby zasłużyć na miłość i aprobatę powinnam m. in.: polubić górską wspinaczkę, pozbyć się wszelkich lęków, porzucić zdrowe odżywianie, szybko odpowiadać na maile, przejąć wszystkie przekonania o życiu pewnej osoby i postępować według nich, zawsze mieć przestrzeń na wysłuchanie zwierzeń, być miłą, wyglądać zgodnie z kulturowym ideałem kobiety, ułatwiać życie, przejąć na siebie większość obowiązków, nie potrzebować bliskości, zawsze odbierać telefony, a przynajmniej oddzwaniać, nie wyrażać swoich frustracji, nie mieć żalu, pomagać finansowo, być zawsze uśmiechnięta, nie marznąć, przestać być taka wrażliwa, być bardziej wysportowana, nigdy się nie złościć, przestać mieć swoje potrzeby, itp., itd…."

Z punktu widzenia zrzucania wagi to istotne, aby wiedzieć, że nigdy nie zmieścisz się w ramy innych ludzi. Że nawet jak będziesz najpiękniejszą, najbystrzejszą i najbogatszą kobietą w okolicy to i tak zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie cię poprawi:)

Ot choćby wczoraj. Koleżanka Ela mówi do mnie: "oj, chyba muszę cię wysłać na warsztat z uśmiechania się". Zezłościłam się, ale nie wiedziałam dlaczego. To takie niby śmieszne, ale jednak było w tym zdaniu coś irytującego. Po godzinie zrozumiałam. Zwyczajnie uśmiecham się wtedy, gdy jest mi dobrze, gdy czuję się dobrze, gdy jestem w miejscu, które jest dla mnie dobre i przyjazne. Gdy jest inaczej, moje ciało sztywnieje, jakby oczekuje na coś nieprzyjemnego, więc się nie uśmiecham... Też na pewno tak macie...

Zachęcam, abyście zrobili dla siebie taką listę oczekiwań jak wyżej. Zwykle takie oczekiwania mamy we własnej głowie i reagujemy na nie działaniami. Gdy jest tego baaaardzo dużo przestajemy czuć szczęście, przestajemy czuć, że jesteśmy na własnej drodze. Za to doskwiera nam świat i życie w ogóle. Niektórzy wpadają wtedy na pomysł, że jak schudną, będzie im lżej..., że jak zrealizują to jedno oczekiwanie, to lista się skróci...

Mam w swojej praktyce spotkania z Klientami, którzy odkrywali, że rozwiązanie innych spraw przyniesie im większą ulgę niż schudnięcie. Angażowali się np. w usprawnienie życia domowego (a wraz z tym regulowali np. liczbę posiłków i łatwiej im było zrezygnować z podjadania) a waga sama spadała:)

Po prostu, zróbcie taką listę oczekiwań:) Moja lista wygląda tak:

  1. dam radę ze wszystkim i nigdy się nie poddam,
  2. przestanę się złościć, przestanę podnosić głos w złości,
  3. będę mieć zawsze czas dla najbliższych,
  4. będę mieć zawsze pieniądze na wszystko,
  5. jeszcze trochę schudnę,
  6. będę chodzić spać razem z moim mężem, nocnym markiem, który wysiaduje nocami przy komputerze,
  7. będę zawsze w formie,
  8. będę zawsze mieć czas na spotkania z nowymi ludźmi,
  9. przestanę tracić czas,
  10. będę zawsze uśmiechnięta i miła dla wszystkich,
  11. ...
hmmm, dość niemożliwe:)


środa, 23 lipca 2014

Grunt spod nóg mi ten autor usunął...

Miałam tę książkę od dawna na liście "do przeczytania". Mowa o " Samolubny mózg" Achima Petersa.
Autor pracuje z ludźmi chorymi na cukrzycę i odkrył, że całym systemem odżywiania i dożywiania zarządza mózg (no, rzeczywiście, wow). I że jest ciężkim partnerem do współpracy... 

Z tego zaś wynika, że nie można dawać gwarancji trwałego odchudzania ludziom... Oczywiście podaje powody szczegółowo, z naukowym oparciem się na badaniach i przez to książka nabiera jeszcze więcej wiarygodności. 

Moja konsternacja wynika z tego, że nie wiem, komu mam wierzyć - sobie czy temu nieznanemu osobiście człowiekowi. Znajduję w tej książce wiele potwierdzeń dla swoich odkryć. To daje mi prawo, żeby nazywać siebie specjalistką. Zgadzam się też z tezą, że zachowanie stałej wagi jest bardzo trudne. Każdego dnia wewnątrz naszego ciała dzieje się tyle procesów i skomplikowanych przemian, które oddziałują na to, jak wyglądamy, jak się czujemy, jaką mamy energię do pracy, że naprawdę ciężko jest nad tym wszystkim zapanować i ustawić constans. Zgadzam się, że wraz z wiekiem też wiele się zmienia w ciele i uczę moich klientów uważności i dobrego troszczenia się o siebie, zamiast radykalnego odcinania siebie od racji żywieniowych... Także to działanie znajduję w tej książce i czuję się z tym dobrze, bo sama to wymyśliłam, a gdzie mi tam do wiedzy wielkiego naukowca.

Czym więc się martwię?
Tym, że Klienci uznają, że nie warto się starać... Już teraz często słyszę typową wymówkę o tym, że geny i że się nie da... Co będzie, gdy Klienci dowiedzą się, że mają jeszcze samolubny mózg, który troszczy się głównie o siebie... Czy odwrócą to na swoją korzyść czy też zaangażują się mocniej w kontrolowanie swoich działań i oduczą mózg pracy na łatwo dostępnej glukozie (ze wszystkiego co słodkie, łatwo przetworzone i natychmiast dające się spożytkować)? Czy będą mieli motywację do tego, by samodzielnie przygotowywać posiłki? Czy zrezygnują z fabrycznie przygotowywanego jedzenia pełnego ulepszaczy, barwników, konserwantów itd na rzecz zdrowego, naturalnego jedzenia, które - aby je przygotować - zajmuj czas... Jeśli nie - będą stale mocowali się nad tym, aby utrzymać wagę, zamiast cieszyć się naturalną szczupłością, którą im obiecuję... 




czwartek, 17 lipca 2014

Jestem niedobrą mamą...

Uwielbiam słodycze... Przez parę lat trenowania zdrowego stylu życia nauczyłam się już, które smaki sprawiają mi wielką przyjemność... I za które jestem gotowa dać się pokroić...

Najbardziej kocham rodzynki w czekoladzie. Kupuję je w Lidlu i nie czytam etykiety... I odmawiam ich moim dzieciom. Za każdym razem gdy pojawiają się w domu chodzą i sępią, żeby się z nimi podzielić... ale nie zatrzymują się na jednej porcji...

Dlatego jestem złą mamą... Nie dzielę się swoimi słodyczami z moimi dziećmi... A na dokładkę odmawiam im:
  1. kolorowych napojów
  2. chipsów (jeśli już robimy je w domu),
  3. fabrycznych ciastek (takich produkowanych w fabryce),
dodatkowo 
  1. karzę im myć zęby, wychodzić z psem, chować naczynia do zmywarki, segregować śmieci,
  2. odrywam ich od komputera,
  3. uczę ich prasować sobie ubrania i czyścić po sobie kibel...
Jestem złą mamą!!!

środa, 9 lipca 2014

Kobiety, które są zadowolone ze swojego jedzenia...

Kobiety, które są zadowolone ze swojego jedzenia są szczęśliwe...

To piękne zdanie znalazłam w książce "Nie jedz tego" Hansa-Ulricha Grimma. Demaskuje on w tej publikacji wiele chwytów marketingowych, którym ulegamy, gdy nie jesteśmy świadomi... A szczególnie my, kobiety...

To nic nowego, że komunikaty dotyczące troski o sferę domową kierowane są do kobiet. A jedzenie w szczególności dotyczy kobiet. Gdy masz rodzinę, wiesz o czym mówię. Stoisz w sklepie i zastanawiasz się, czy to, co wybierasz twoja rodzina przyjmie z uznaniem czy nie.. i ile czasu zajmie ci przygotowanie przyzwoitego posiłku.

Producenci robią wszystko, aby ułatwić nam życie. Pragną być naszymi największymi przyjaciółmi... i zrobią wszystko, abyśmy w to uwierzyły... Marzysz o płaskim brzuchu, znajdą dziewczynę z najpiękniejszym płaskim brzuchem i ją sfotografują... Marzysz o wspólnych posiłkach w niewymuszonej atmosferze, pokażą Ci ją na filmie... Marzysz o tym, by skrócić czas przygotowywania posiłków, pokażą Ci jakie to proste... 
I gdy ulegasz tym fantazjom nawet nie wiesz, że znacznie przekraczasz dopuszczalne dawki sody w swoim organizmie. A Twoje dzieci nie znają smaku prawdziwego jedzenia, bo wszystko pełne jest konserwantów i ulepszaczy smaku... 

Co więc robić?

  1. Czytaj etykiety. 
  2. Rób zakupy, gdy jesteś najedzona.
  3. Kupuj jak najmniej przetworzoną żywność (jeden składnik na etykiecie, to jest to, czego potrzebujesz).
  4. Przygotowuj posiłki samodzielnie. Masz do pomocy tyle elektrycznych urządzeń, że to nie musi być udręka. Jeśli nie masz, kup najlepsze urządzenie na rynku. Nie oszczędzaj, bo będziesz się nim męczyć dopóki się nie rozpadnie.
  5. Eksperymentuj w kuchni. Nie musisz robić wykwintnych posiłków, aby czuć, że dobrze karmisz rodzinę. Proste jedzenie, oparte o naturalne składniki też jest pyszne.
  6. Rób jedzenia nieco więcej. Nikomu w Twojej rodzinie nic się nie stanie, jak dwa dni pod rząd zjedzą to samo.
  7. Najadaj się. Kobieta, która jest najedzona ze swojego jedzenia jest szczęśliwa:)

środa, 2 lipca 2014

Zrób listę sukcesów...

Ważny temat, bo dotyczy pewności siebie...

Zainspirował mnie do tego wpisu Piotr Mosio, który w trakcie warsztatu (trener) poprosił ludzi o pochwalenie się swoimi sukcesami...

Miał intencję, aby pokazać w jakim świecie jesteśmy wychowywani... Że jak mamy sukces to jest normalnie, kolejne gotowe zadania czekają, aby je zrobić... Ale jak mamy porażkę... ooo, to dopiero jest bal... i o czym mówić... Znacie to przecież...

Ale wspierające w życiu jest znać swoje sukcesy... Wiedzieć co było w nich najtrudniejsze i najłatwiejsze.. Co było wspierające w ich realizacji a co całkowicie przeszkadzało... Itd...

Zachęcam Was więc do zrobienia takiej listy swoich sukcesów... Listy, która pozwoli z perspektywy widzieć dokonania. To nie mają być wielkie rzeczy, ale mają być wielkie dla Ciebie... 

Po co?
Żebyś miał więcej pewności siebie... Żeby wiedział, co do tej pory osiągnąłeś... Żebyś wiedział, że dysponujesz bazą doświadczeń, z których możesz czerpać do woli...

Jaka jest moja lista?
Właśnie ją tworzę, ale wygląda mniej więcej tak:

  1. dwóch synów,
  2. szczęśliwa rodzina,
  3. znalezienie własnej ścieżki zawodowej (o rety ile mi to zajęło),
  4. Training+ i szkolenia, które sama zrobiłam,
  5. Gabinet Wspierania w Odchudzaniu i cała koncepcja działania,
  6. MonaVie, w szczególności znalezienie w sobie tej wyjątkowej odwagi, do tego, aby iść z tym przez świat,
  7. ten blog - utrzymuję go regularnie od wielu miesięcy, bez znudzenia,
  8. oczywiście schudnięcie, 20 kilogramów zrobiło dla mnie różnicę...
  9. odkrycie w sobie żyłki sportowca (każdy drobny sukces tutaj mnie cieszy - kiedyś nie robiłam nic, bo nie umiałam, nie miałam siły itd...),
  10. pięknie wyrzeźbiona sylwetka,
  11. jeżdżę samochodem - a kiedyś nie jeździłam,
  12. incscape - nauczyłam się programu graficznego.

środa, 25 czerwca 2014

Prosty przepis na sukces w odchudzaniu


  1. Prawdziwa motywacja, czyli to, co naprawdę zrobisz, gdy osiągniesz swój cel
  2. Pasja - gdy zaczynasz na pewno trudno myśleć Ci o pasji w odchudzaniu. Wszystko wydaje się trudne i jest tego dużo... Ale gdy poznasz, jak wiele otrzymujesz w zamian i wciągniesz się w temat odchudzania, gdy będziesz działać bez instrukcji, z sercem dla siebie - to będzie już pasja.
  3. Kompetencja, czyli wiedza żywieniowa. Żeby schudnąć trwale potrzebujesz nieco wiedzieć o metaboliźmie, o etykietach, o świecie producentów żywności. Potrzebujesz też rozróżniać głód od zachcianki oraz umieć poradzić sobie w sytuacjach niezbyt sprzyjających...
  4. Koncentracja, czyli stałe widzenie celu. Jest w tym duży aspekt dyscypliny oraz uważność. Każdego dnia zrobić dla siebie tyle właściwych rzeczy.... Naprawdę potrzebujesz koncentracji:)
  5. Korzystanie z pomocy innych, czyli nie wszystko musisz zrobić sama:) Kobiety zwykle mają tak, że myślą najpierw o innych a potem o sobie. W kuchni tak samo, co oznacza, że przez jakiś czas godzą się gotować dwa posiłki (jeden dla siebie drugi dla rodziny), czyli mają huk roboty. Gdy jednak nauczą się prosić o pomoc - choćby w zjedzeniu swojej wersji obiadu - życie stanie się prostsze.. Pomoc w odchudzaniu jest baaaardzo ważna... Ale proszenie o pomoc to przede wszystkim czytelna komunikacja. Uwierz mi, ludzie nie domyślą się czego chcesz. Po prostu im to powiedz:)



środa, 18 czerwca 2014

Wakacje allinclusive... ćwiczenie

A w ogóle to może wakacyjne ćwiczenie coachingowe? Takie doświadczenie z doświadczeniem? Co wy na to? Bo gadać to każdy potrafi... czytać też:) Ale działać... Bywa, że to jest wyzwanie...

Ćwiczenie jest takie:
1. wyjeżdżacie na wakacje - tak po prostu, tam gdzie lubicie najbardziej,
2. podejmujecie jedną decyzję o czymś, co ma dla Was znaczenie - i jednocześnie ma związek z Waszym celem w odchudzaniu.. Np. każdego dnia zrobię konkretny sport (pobiegam 2 km) albo zrezygnuję z czegoś, co mi sprawiało trudność, żeby zrezygnować (wieczorne piwo/wino, lody z dzieciakami itp.)
3. za każdym razem, gdy robicie to, co postanowiliście przyglądacie się sobie w środku, aby móc odpowiedzieć sobie na trzy pytania:

  • co mi daje to, że robię dokładnie to, co postanowiłem?
  • jak to co robię wpływa na moją samoocenę?
  • co pozytywnego dla mnie by było, gdybym po powrocie z wakacji utrzymał to postanowienie?
Dacie radę?
Dacie... Kto jak nie wy:)



środa, 11 czerwca 2014

Wakacje allinclusive, czyli jak odpoczywać w odchudzaniu?

Znajoma poprosiła mnie, abym jej doradziła, jak ma odpoczywać, żeby nie przytyć.... Za każdym razem wraca ze swoich wyczekiwanych wakacji... grubsza. Znacie to na pewno... Jedziecie, dobrze się bawicie, odpoczywacie, zapominacie nawet o telefonach komórkowych... a po powrocie... znajdujecie na wadze nieoczekiwany wynik...  dodatni:)

Jak więc odpoczywać, aby wrócić bez tego zbędnego przyrostu na wadze?
Po prostu... Tak, żeby było dobrze... Żeby były przyjemności i czas wolny na co się tylko zamarzy... I żeby jedzenie było pyszne... i do woli:)

Zapomnijcie o wakacjach w opcji all-inclusive... Siedzenie, leżenie, jedzenie, picie do woli są wspaniałe..., ale nie dla Waszego celu w odchudzaniu... Badania Briana Wansinka pokazują, że ludzie jedzą więcej, gdy jedzenie jest dostępne. Trudno trzymać swój sposób jedzenia, gdy zewsząd dopadają człowieka drobne przyjemności jedzeniowe. Dobrze wiecie, że siła woli się wyczerpuje i że odchudzanie się siłą woli nie działa. Gdy w wakacje będziesz uruchamiać swoją siłę woli wrócisz zestresowany i zmęczony, może nawet sfrustrowany tym, że nie udało Ci się utrzymać swojego postanowienia o nie-jedzeniu tego czy tamtego...

Ale załóżmy, że nie macie wyjścia. Wygraliście ten urlop w konkursie radiowym i trzeba go wykorzystać. Jedziecie do tego resortu z pięcioma gwiazdkami i... co? Jak to zrobić, żeby odpocząć i żeby nie przytyć?

Przede wszystkim rekomenduję luz. Odpuśćcie sobie myślenie o wszystkich dietach, zakazach i nakazach. Bawcie się dobrze. Najlepiej swoim stylem jedzenia. Słuchajcie swojego ciała i odpowiadajcie na jego potrzeby. Ono potrzebuje bardziej wody niż słodzonych napojów czy alkoholu. Ale nie dajcie się zgubić. Wasze ciało lubi prosty cukier i będzie kierować waszą uwagę w kierunku słodyczy. Wybierajcie więc te najmniej przetworzone. Owoce i warzywa to ideał, do którego powinniście zmierzać... Nie bójcie się małych porcji. Jedzenia macie w bród i to przez cały dzień. Decydujcie się na małe porcje dań i unikajcie dokładek. Od czasu do czasu sięgnijcie po coś niezdrowego. Nie możecie stale myśleć o tym, żeby jeść zdrowo, kolorowo i z witaminami. Gdy skusicie się na coś spoza idealnej listy będziecie wiedzieli, że naprawdę jesteście na wakacjach. Tylko pamiętajcie - jedna zakazana przyjemność dziennie. Dobrze to przemyślcie, bo macie mieć z tego mega-przyjemność:)

I oczywiście ruszajcie się... spacerujcie... Zwiedzajcie... róbcie wycieczki czym się da... Grajcie w co się da, ale uważajcie na karty i szachy. To gry, które nie pomogą Wam spalić, tego co żeście z taką przyjemnością zjedli...

I wysypiajcie się. Wasze ciało w wakacje potrzebuje dobrego snu i ruchu, aby się regenerować. I oczywiście słońca. Spędzajcie jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu. 


środa, 4 czerwca 2014

Odchudzanie pod presją

Znacie to na pewno:
"Muszę schudnąć", "nie powinnam tego jeść", "powinnam tu zostawić", "nie mogę dzisiaj" itd...

Gdy kierujesz te słowa do siebie odczuwasz frustrację, może nawet wstręt, że musisz sobie tak przypominać o oczywistościach. Potrzebujesz innych standardów, ale... nie wiesz jakich, więc tkwisz w tym opresyjnym systemie odchudzania, w którym nic nie można i wszystko jest złe, zakazane i w ogóle nie takie... A na końcu czeka Cię jeszcze kara, za to że nie osiągnęłaś sukcesu...

Czy jesteś w stanie nazwać co czujesz, gdy wypowiadasz te słowa? 
Strach? Zniechęcenie? Nudę? Obciążenie oczekiwaniami innych?
Czy chce Ci się kontynuować swój "projekt odchudzanie" w takich warunkach?

Czy możesz sobie wyobrazić, że można inaczej?
Jakie by to było dla Ciebie, gdybyś każdy dzień w swoim odchudzaniu zaczynała od "CHCĘ tego"?
Co by się zmieniło, gdybyś kończyła jedzenie dokładnie w tym momencie,w  którym czujesz, że nie jesteś już głodna?
A czekoladki? Jakby to było nie musieć odmawiać sobie ani jednej, ale sięgać po dokładnie tyle, ile potrzebujesz, aby sprawić przyjemność swoim kubkom smakowym? Jak myślisz, ile czekoladek potrzebuje Twoje podniebienie?

Dużo lepiej jest mówić: chcę, potrzebuję, mogę, będzie dla mnie dobre, jest dla mnie korzystne, lubię... Nawet jeżeli coś Ci się nie podoba - szukaj czego chcesz, zamiast zabraniać sobie to mieć... To ma moc zmieniania rzeczywistości. Jedyny warunek: trenować!!! 

Jak trenować?
No każdego dnia uważać, jak i co mówisz. I za każdym razem, gdy Ci się powiedzie zapisz słowo DZIĘKUJĘ. Na koniec dnia policz swoje małe sukcesy:) A jeśli Ci się nie udało - nic z tym nie rób, zapomnij:) Twoim zadaniem jest trenować to, co dla Ciebie dobre i pozytywne. Zwracanie uwagi na to, co wywołuje presję spowolni Twoje uczenie się...

środa, 28 maja 2014

Zacznij od tego, co na talerzu

Drodzy przyjaciele, wybaczcie, dzisiaj trochę o Was:)
Gdy patrzę jak mocujecie się ze swoim życiem, to jest mi cholernie przykro... Żyjecie w pędzie, zakręceni licznymi obowiązkami, mówicie, że ktoś kradnie Wam co chwila czas... Poszukujecie sensu, ale... go nie widzicie... Rodziny traktujecie jak siłę blokującą Waszą energię... Zamiast tworzyć, działać, iść do przodu czekacie aż coś się samo zmieni... I nie zmienia się nic... Od wielu lat nic... Tylko dzieci coraz starsze.. i bardziej krytyczne...

Obserwuję, jak wielu z Was brakuje zdrowia, a zaraz za nim energii do życia... Smutno mi, gdy słyszę, że czekacie na emeryturę - bo przecież tyle jest do zrobienia... I wiem, że mój przykład, jakoś jest dla Was bolesny. Udajecie, że go nie widzicie... Bo gdybyście go dostrzegli musielibyście skończyć z wymówkami... 

Czy Wasze życie na pewno jest oparte o solidne fundamenty?

Czy możecie sobie wyobrazić, że przejmujecie kontrolę nad jedną sferą i to rezonuje także na inne sfery? 
W jaki sposób wzięcie kontroli za to jak wyglądacie i jak się czujecie będzie miało wpływ na sferę zawodową?

Z doświadczenia wiem, że energia, którą daje dobre jedzenie niezwykle sprzyja kreowaniu... 
Z doświadczenia wiem, że głodzenie się (np. w pracy) potęguje stres i blokuje kreatywność...
Z doświadczenia wiem, że dobrze odżywione ciało nosi mnie dokąd zechcę, pracuje tak, jak ja chcę, daje wiele nowych możliwości... Dzięki zdrowej trosce o siebie uśmiecham się do moich dzieci, mam ochotę poznawać nowych ludzi, jechać do miasta, żeby się z nimi spotykać...

Tak to właśnie działa. Kontrolowanie jednej sfery przenosi się łatwo na inne. Uporanie się z jednym tematem przynosi ulgę i gotowość do zmierzenia się z innymi. Przyjrzyjcie się co macie na talerzu... Naprawdę, to ma moc zmieniania rzeczywistości:)

środa, 21 maja 2014

Przestań się katować tą straszną myślą...

Dlaczego tak trudno schudnąć?
Bo cel jest nijaki... Właściwie to jest on negatywny (schudnąć, czyli pozbawiać się czegoś) i trudno się z nim utożsamić.

Aby cel był motywujący, musi być inspirujący i wystarczająco ambitny, aby chciało się w niego wgryźć. Gdy patrzeć na odchudzanie jak na sumę kilogramów do zrzucenia, to jest to - zgodzicie się ze mną - naprawdę mało inspirujące.

Co więc zrobić, aby było łatwiej?
Nie mam tutaj jednoznacznej odpowiedzi... Każdy z Was jest inny i inaczej skonstruowany mentalnie. Niemniej podstawowa zasada wiąże się z tym, że ... potrzebujemy dopasować to odchudzanie do siebie.

Co to znaczy?
Chodzi o to, aby żyć z odchudzaniem. Wyobraź sobie swoje życie z pasją. Zapewne masz dziedzinę, którą kochasz i jesteś gotowa oddać jej dużą część siebie, bo daje ci ona poczucie dobrostanu... Każdego dnia, w niemal każdej chwili swojego życia pasja żyje w Tobie i rezonuje na otoczenie. Uśmiechasz się, masz energię itd...

Z odchudzaniem jest podobnie, tylko odrobinę trudniej. Tradycyjnie niby włączamy to odchudzanie do życia, ale w praktyce stale myślimy o tych nieszczęsnych kilogramach, których nie chcemy... I stale katujemy się tą straszną myślą o tym, że jest w nas coś, czego nie chcemy, nie lubimy i ... nie możemy się tego pozbyć...

Żeby naprawdę schudnąć potrzebujesz skoncentrować się na czymś innym. Na tym, co będzie spójne z Tobą i z Twoim życiem - i najprościej jest skoncentrować się na tym, co możemy kontrolować, czyli na jedzeniu. Na porach jedzenia, na ilościach, na tym, co na talerzu i przyglądać się - z zainteresowaniem - jak to wpływa na Twoją energię, na Twoje plany na życie itd...

Jest łatwiej, gdy swoje odchudzanie przeżywasz razem ze swoim życiem. Cel, do którego zmierzasz nie zmienia się. Inspiruje Cię to, co jest dla Ciebie ważne, a przy okazji łatwiej gubisz kilogramy... Robisz to, co zwykle, ale z uważnością przyglądasz się temu jak żyjesz, co jesz, co kochasz... I samo to już przynosi różnicę...

środa, 14 maja 2014

Nie bój się jeść...

Taki wniosek mam po wysłuchaniu iluś tam historii na Kongresie Kobiet (9-10 maja). Kobiety boją się jeść... w zasadzie to, boją się, że przytyją... więc nie jedzą... i chodzą głodne... więc ich jakość życia jest na szalenie niskim poziomie... więc sięgają po słodycze.. i zajadają się nimi... a potem się trzęsą, że przytyją itd...

Smutne, ale prawdziwe...

Tak bardzo chciałabym mieć więcej wpływu na to, co dziewczyny robią na co dzień... I jednak muszę z pokorą przyjąć, że niestety, mój wpływ kończy się z chwilą, gdy odchodzą od mojego stolika... Jeśli nie zainspirowałam - koniec, mogiła, kropka...

A z czym panie przychodziły?
Pytały właśnie o to, jak nie podżerać, obżerać, nie przejadać się...
Jak skończyć ze słodyczami?
Jak się nie najadać, gdy obok gotuje się obiad?
Jak schudnąć naprawdę? Nic do tej pory nie działało?
Czy warto robić badania na 300 alergenów?
Co zrobić, żeby nie czuć głodu?

Żeby jako tako, w miarę prawdziwie odpowiedzieć, potrzebowałam wiedzieć, jak dziewczyny jedzą, czym dla nich jest jedzenie, czy lubią itd... One też opisywały mi z grubsza swój styl jedzenia... I okazywało się, że jedzą za rzadko i prawdopodobnie za mało. Ich jedzenie jest powtarzalne, nudne, nie kolorowe. Na stole króluje pieczywo, pasztet/wędlina, kluski/makarony. Mają też dużo pracy, która wyżyma z nich całą energię... Naprawdę nie mają ochoty myśleć o przygotowywaniu jedzenia po całym dniu, żeby następnego było gotowe...

Miałam 2 godziny, przyjęłam chyba z tuzin pań. Zachrypłam, ale mam nadzieję, kilka osób wróciło do domu, żeby zweryfikować swoją lodówkę:) Taką mam nadzieję... a nadzieja, wiadomo...



środa, 7 maja 2014

Drobiazgi, które mają znaczenie

Gdy się odchudzasz, Twoje życie zmienia się odrobinę... Zaczynasz zwracać uwagę na to, czego wcześniej nie widziałeś. Zwracasz uwagę na długość snu, ilość wody, którą wypijasz, pytasz Pana Kanapkę o to, jakie masło jest w środku pieczywa, które sprzedaje itd... Wino sączysz małymi łyczkami... czytasz etykiety... na talerzu zostawiasz ostatnie dwa kęsy... 

Niby nic, czasem nawet dziwne, ale... o dużym znaczeniu. Bo zwykle tyjemy od tych drobiazgów, na które nie zwracamy uwagi: podwójne mleko do kawy, deser swój i po dziecku, powiększone frytki za złotówkę...
Sukces w tej dziedzinie należy do ludzi, którzy zwracają uwagę na drobiazgi. Nauczyli się uważności i stale ją praktykują..

Ale nie musisz być mistrzem zen, aby osiągnąć swój sukces w odchudzaniu. Możesz każdego dnia zaplanować małą rzecz, którą zrobisz - i drugą małą rzecz, której nie zrobisz... Nie schudniesz od tego od razu, ale już zaczniesz robić małe rzeczy dla swojego sukcesu w odchudzaniu... Słyszałeś o efekcie kumulacji? To nic innego, jak te drobiazgi, które z czasem, razem przynoszą ten spektakularny efekt, którego oczekujesz... 


środa, 30 kwietnia 2014

Dieta nie musi być walką

Jeśli podchodzisz do swojego odchudzania jak do walki - czujesz się jak ktoś, kto walczy. Kosztuje Cię to wiele emocji, zabiera energię...

Ale jeśli podejść do odchudzania jak do codzienności. Zdecydować, że od dzisiaj Twoje życie skupia się na obserwowaniu tego, jak żyjesz, jest bardziej uważne. Wtedy być może odkryjesz, że w swojej lodówce masz produkty, które z całą pewnością będą Ci służyć i Cię odżywiać... Może odkryjesz, że starczają Ci mniejsze porcje jedzenia... Może odważysz się na nowe smaki i nową konsystencję posiłków...

Spróbuj. Włącz uważność. Zbuduj własny system małych kroków... Będzie Ci łatwiej...

środa, 23 kwietnia 2014

Siła woli się wyczerpuje CD

Co wyczerpuje Twoją siłę woli?

  1. praca, 
  2. stres,
  3. emocje,
  4. konflikty, 
  5. podejmowanie decyzji,
  6. inne...

Zerknij na listę, którą zrobiłeś i zaznacz, co wpływa na to, że czujesz się gorzej, słabszy itd... i nie masz siły myśleć o sobie, zdrowym posiłku, oddychaniu itd...

środa, 16 kwietnia 2014

Siła woli się wyczerpuje

Z poprzedniego wpisu już wiesz, że odchudzanie się siłą woli powoduje, że wewnątrz Ciebie odbywa się notoryczna i permanentna walka... Siła woli wyczerpuje się dlatego, że ta walka kosztuje wiele energii...

Na szczęście mamy inne mechanizmy, które nas wspierają, czyli nawyki. I nie lubimy ich zmieniać. Odchudzanie nie dlatego jest trudne, że ciężko stracić kilogramy. To jest fizjologia. To jest do ogarnięcia. Odchudzanie jest trudne, bo każdego dnia działamy według systemu nawyków, które zwykle służą wszystkiemu, tylko nie szczupłej sylwetce: śpimy do oporu, jemy co w lodówce, jedziemy autem do pracy, jaramy szlugi, pijemy pepsi, pomijamy posiłki, żremy fastfoody, pijemy alkohol, gapimy się w TV itd...

Gdy to wszystko chcemy ogarnąć siłą woli... nie ma mowy, za dużo tego... poddajemy się. Siła woli się wyczerpuje, bo potrzebujemy jej na cały dzień...
Ale...
gdy odchudzanie zaplanujemy tak, aby nawyk po nawyku podmienić na nowy... Małymi krokami ogarnąć to, co do ogarnięcia i nie dać ciału poznać, że coś tam kombinujemy... 
Sukces gwarantowany:)

Dlatego uruchamiajcie swój system, poznajcie nawyki i ... już... Praca domowa: zróbcie listę nawyków, które macie i oczywiście rejestrujecie... Takie od pierwszej chwili po przebudzeniu, do końca dnia... Zobaczcie jak to wygląda:)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Wewnętrzny głos

Gdy się odchudzasz stale słyszysz w swojej głowie głos, który sprawia, że jest Ci trudniej...
Czy wiesz, że ten głos należy do Ciebie i że daje Ci znać, że bardzo chciałby wrócić do starych przyzwyczajeń... Im bardziej Twoje odchudzanie odbywa się siłą woli - tym głośniejszy jest twój wewnętrzny głos...

Czy można sobie z nim poradzić?
Pytanie jest inne - czy trzeba sobie z nim poradzić?
Jeśli przyjąć, że to głos Twoich prawdziwych potrzeb, to uważne słuchanie przyniesie Ci wiele ważnych odpowiedzi... I będziesz mógł sam zarządzać swoimi działaniami - zamiast walczyć z samym sobą. Będzie Ci łatwiej, bo ten głos odpowiada na istotne pytanie, które rzadko sami sobie zadajemy - PO CO?

1. po co chcesz zostać w łóżku - zamiast iść na trening?
2. po co chcesz zjeść tort?
3. po co zjadasz dodatkową porcję lodów?
4. po co w twojej lodówce jest piwo, a w szafce tuczące przekąski?

Być może Twoją główną potrzebą jest CZUĆ SIĘ WOLNYM...
Czy na pewno to, co robisz sprawi, że będziesz czuł się wolny... W jaki sposób alkohol i przekąski sprawiają, że czujesz się wolny? Może znasz inne działania, które sprawią to samo?

Dla mnie takim wyzwalaczem wolności jest bieganie... Ostatnio je zaniedbuję, daję się porywać obowiązkom domowym i zawodowym, ale świeże powietrze w płucach, ziemia pod stopami, niebo nad głową - to jest właśnie to, co daje mi uczucie wolności. A jedzenie? Trzeba jeść, żeby biegać i mieć to uczucie wolności w sobie...

Jeśli masz ochotę popracować ze swoim wewnętrznym głosem,
1. za każdym razem, kiedy usłyszysz go w swojej głowie, zapisz go
2. potem zastanów się po co on się odzywa, co istotnego chce Ci powiedzieć
3. pomyśl też czyim głosem do Ciebie mówi - często jest tak, że mamy w głowie sformułowania, które nie należą do nas...

Napiszcie do mnie, jakie są Wasze wewnętrzne głosy i co do Was mówią... Będzie materiał na następny artykuł:)

Moje wewnętrzne głosy:
1. pośpij jeszcze, nic się nie stanie jak nie pójdziesz na trening - to ważne, bo trenuję rano,
2. zjedz czekoladę... jest jaka ona pyszna,
3. nie jestem głodny - najgorszy dla mnie, bo powoduje, że tyję
4. rety jakie to wszystko pyszne - jak jestem w restauracji, albo u teściowej na obiedzie, a ona robi naprawdę pyszne schabowe (których zresztą u nas w domu nie bywa...)
5. nie chce mi się... - w ogóle to najgorszy - potrafi rozwalić każdy tydzień


środa, 26 lutego 2014

Jedyny moment na zmianę

Często, gdy myślisz o odchudzaniu - czy o zmianie swojego wyglądu - podejmujesz decyzję, że zaczniesz od jutra... od wakacji... po świętach...

Dla Twojego sukcesu w tej dziedzinie nie ma nic gorszego od odkładania startu. Gdy odkładasz, dajesz sobie szansę żyć po staremu, myśleć po staremu, korzystać z niekorzystnych nawyków...

Jedyny moment na dokonanie dobrej zmiany w Twoim życiu jest TERAZ. To właśnie teraz podejmujesz decyzję o tym , co zjesz, jak spędzisz swój wolny czas, jak i o czym będziesz myśleć... TERAZ to potęga... TERAZ decydujesz o swoim przyszłym sukcesie...

Co się zmieni, kiedy zdecydujesz się rozpocząć swoje odchudzanie później?

środa, 19 lutego 2014

Wybierz swoją wagę

Czy wiesz, że to, jak wyglądasz i się czujesz to... rezultat?
Tak, tak... unikalny rezultat podjętych przez Ciebie do tej pory działań... a także braku działań...

Aby być szczupłym potrzebujesz wybrać, jakiego rodzaju życie dla siebie wybierasz. Przyjrzyj się szczupłym ludziom w swoim otoczeniu. Znajdź, co ich wyróżnia. Wybierz jedno działanie, które robisz inaczej niż oni. Może to będzie ruch, może to będzie sposób robienia zakupów, może to będzie ilość posiłków, rodzaj jedzenia...Skoncentruj się na jednym nowym działaniu... i zrób je...

Czasem możesz poczuć, że Twój organizm buntuje się przeciwko Twojemu wyborowi szczupłego życia... Gdy wytrwasz usłyszysz, ze wybrałeś złą metodę, że nie musisz być szczupły, że Twój styl życia jest niedobry... Wtedy pomyśl o tym, co wybrałeś... Wytrwaj w swoim postanowieniu... Naprawdę wybierz swoją wagę i rób, to co zbliża Cię do Twojego celu.

czwartek, 6 lutego 2014

Bój się bezczynności

Czym jest bezczynność?
Jak siedzisz i gapisz się w TV - to jest bezczynność...
Gdy przyjaciółki wyciągają Cię na fitness, a Ty zostajesz w domu - to jest bezczynność...
Gdy w sklepie bezmyślnie pakujesz do koszyka produkty, które Ci nie służą - to jest bezczynność...
Gdy dopuszczasz do głodu, a potem się obżerasz - to jest bezczynność...
Gdy robisz rzeczy, które Cię nie wspierają - to także jest bezczynność...
Bój się bezczynności... Nie bój się działać.. Bo jak zrobisz pierwszy krok, np. kupisz buty do biegania, to będzie Ci łatwiej zrobić krok następny - wyjść z domu... Gdy kupisz pudełka, aby jedzenie zabierać z domu - będzie Ci łatwiej zaplanować posiłki... Gdy pierwszy raz zjesz pięć posiłków, będzie Ci łatwiej zrobić to samo następnego dnia... 

Zawsze jest coś, co musisz zrobić pierwszy raz... Bój się bezczynności

środa, 29 stycznia 2014

Życie spiskuje przeciwko nam...

W praktyce odchudzania łatwo o poczucie frustracji... Gdy starasz się i starasz żyć lepiej, zdrowiej, jeść mniej, ale za to często itd... często masz wrażenie, że życie spiskuje przeciwko Tobie. Poranki są za krótkie, wieczory za długie, sklepy źle zaopatrzone, komunikacja ciasna..  Trudno jest Ci stale pamiętać o diecie, o najlepszych wskazówkach, o wartościach odżywczych produktów... 

Gabinety dietetyków pełne są ludzi, którzy wiedzą co robić, żeby schudnąć - ale nie mogą tego osiągnąć. Przychodzą z nadzieją na usłyszenie cudownej wskazówki, dzięki której zmieni się ich życie... I gdy nic takiego nie następuje... szukają dalej. No bo, co to za wskazówka "jedz 5 razy dziennie", skoro jem 3 razy i tyję... a w ogóle to kiedy ja mam to wszystko przygotowywać? Albo co to znaczy "zacznij się ruszać"... Przecież się ruszam... robię więcej kroków niż maratończyk, wiem bo kupiłem krokomierz... Wszystko jest jak należy... a nie działa... Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że życie to system i wiele rzeczy dzieje się jednocześnie i po prostu trudno nad tym zapanować. To naturalne i po prostu tak jest. Potrzeba, abyś się z tym pogodził i zbudował swój osobisty system, dzięki któremu nieco opanujesz to, co życie wokół ciebie wyrabia...

Aby schudnąć potrzebujesz więc:

  • koncentracji: na sobie, na swoim jedzeniu, na swojej kuchni,
  • uważności, aby dostrzegać momenty, gdy spiskujące życie bardziej niż powinno wkracza w Twoją przestrzeń,
  • wiedzy, aby po prostu wiedzieć dzięki jakim działaniom zwyciężysz,
  • umiejętności, aby kwestie techniczne (np. te związane z przygotowywaniem posiłków czy czytaniem etykiet) cię nadmiernie nie absorbowały.

środa, 22 stycznia 2014

środa, 15 stycznia 2014

O żarciu w proszku i nie tylko

Macie tak jak ja, że wstajecie rano, rozpędzacie się śniadaniem i dojazdem, potem spotkania, spotkania, spotkania, e-maile, telefony i... orientujecie się, że pora obiadu dawno minęła, że żołądek od pewnego czasu upomina się o swoje prawa... ale nie macie nic przy sobie...

Mnie się to zdarzało ostatnio często... Nawet brałam ze sobą jedzenie, ale... zostawiałam je w samochodzie. Efekt był ten sam... Od pewnego czasu czułam, że tyję - to przez te długie okresy niejedzenia. Organizm zaczął kumulować, co tam miał najlepszego i odkładać w moich biodrach... Niefajne...

No i stało się, zaczęłam szukać wygodnych alternatyw... Nie cudownych środków na odchudzanie... Ale jedzenia, które byłoby pożywne i łatwe do zabrania ze sobą... i jeszcze nie rozwalało przewodu pokarmowego jak zupki chińskie... I odkryłam jedzenie dla sportowców... Odżywcze, pełne witamin batony lub koktajle, które łatwo przygotować, które mają właściwą liczbę kalorii i przyjazny skład...

Wczoraj udało mi się zatroszczyć o siebie i jeść co 3 godziny... W porze kolacji byłam na spotkaniu biznesowym, więc odżywczy koktajl był nie tylko posiłkiem, ale zabezpieczył mnie przed sięganiem po zupełnie niepotrzebne potrawy (naszprycowane nieznanym mi majonezem, glutenem i czym tam się nie chce).

I właśnie o to chodzi... Nie o to, aby zastępować prawdziwe jedzenie sztucznym - ale by odżywiać organizm, dostarczając mu potrzebnych wartości co 3 godziny i panować nad jedzeniem tego, co popadnie... Bo życie potrafi spiskować przeciwko nam. Choć byśmy nie wiem jak się starali zawsze wydarzy się coś takiego, co sprawi, że na jedną chwilę stracimy kontrolę... Wtedy jest ryzyko, że się przejemy - lub zagłodzimy... A jeśli naprawdę chcesz schudnąć, potrzebujesz się przed tym bronić... Dobrze skomponowane batony czy koktajle to może być dla Ciebie przyjazna alternatywa... Nie wszystkie takie są, więc warto zbadać rynek:)

A przeczytałam to tu. Autor jest trenerem osobistym i ma dość poukładane w głowie... Troszczy się o swoich klientów pomagając im zmienić styl życia - aby byli zdrowsi i mieli więcej energii do życia... To także mój cel, więc polecam...