O poruszaniu metabilizmu pisałam nieco w poprzednich postach... Jeśli potrzebujecie tutaj przypomnienie:
Dzisiaj znowu w temacie, ale od jeszcze innej strony, czyli jak w ogóle zacząć
Najpierw odrobina teorii:) Chodzi o to, żeby przekonać organizm, że nie ma żadnego zagrożenia i że jego wola przetrwania w trudnych czasach jest świetna, ale już całkiem nieprzydatna:)
Co robimy? Zaczynamy jeść.... Co 2-3 godziny, małe porcje.... Takie, żeby dało się przetrwać te 2-3 godziny... Ten czas wykorzystujemy też, żeby obkurczyć rozciągnięty żołądek, poznać nowe smaki, doświadczyć energii, która wynika z takiego stylu jedzenia...
Przykładowy rozkład posiłków (z mojego historycznego zeszytu, z okresu odchudzania):
śniadanie: 2 kromki chleba pełnoziarnistego (najlepiej jak było widać pełne ziarna), posmarowane pesto albo serkiem kremowym (nie topiony, ale twaróg, który daje się smarować), plasterki chudej wędliny (najlepsza była ta pieczona w domu, ale dobra kupna jest ok) i fura warzyw do tego (tak, żeby się wysypywały).
albo
jogurt z owocami i musli (naturalne, nie kupne)
II śniadanie: na zmianę to co powyżej + wielka kawa z mlekiem (zły zwyczaj, ale działał)
przekąska do obiadu (owoce lub marchewki krojone) - raczej nawyk gryzienia to był...
obiad: ryba lub chude mięso (bez sosów, bez panierki, bez ziemniaków, bez ryżu i makaronów) z surówkami. Wszędzie do kupienia. W razie czego panierkę zeskrobywałam:(
* ryż, makaron i kasze włączamy w 3 tygodniu. Na tym etapie kurczymy żołądek i dajemy odpocząć narządom
przekąska/podwieczorek: fura warzyw (ogórek, pomidor, cebula, papryka) z różnymi sosami (na bazie oliwy lub jogurtu)
druga przekąska: galaretka z owocami albo same owoce, albo nawet ciasto (tylko takie, żeby było warto: sernik, szarlotka - bez spodu z ciasta, taka porcja ok 100g)
kolacja: naleśniki z warzywami (1 do 2, usmażone w wersji megalight, czyli bardziej z wodą niż z mlekiem, na patelni bez tłuszczu, warzywa z woka, kopytka z warzywami (5-6 sztuk), ryba...
Najistotniejsze jednak było zabezpieczenie sobie potrzebnych produktów w lodówce. Wszystkie plany dałyby w łeb, gdybym nie robiła właściwych zakupów. Składniki dla mojego sukcesu, były zawsze dostępne. Nie musiałam nigdy zastanawiać się co zjeść, bo wszystko miałam. Wystarczyło sięgnąć ręką. Mój metabolizm potrzebował pewności, że moje ciało już nigdy nie będzie głodne... I się udało:)